Niedawno stałem przy samochodzie i zobaczyła mnie jakaś pani. Zaczęła krzyczeć, że to skandal, że sobie wyprasza, żeby Szymon, stateczny pan doktor, palił. I to publicznie! Wyjaśniłem jej spokojnie, że nazywam się Grzegorz Małecki i nie jestem lekarzem, tylko aktorem, ale to do niej nie przemówiło. Zrugała mnie strasznie. Myślałem, że zapadnę się ze wstydu pod ziemię.