TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Lądowanie na Marsie - rozmowa z Olgą Serebryakovą

. Data publikacji: 2016-02-15

Dla mojej mamy to abstrakcja. Równie dobrze mogłabym jej powiedzieć, że wylądowałam na Marsie (śmiech). Jak to, pokazują cię w telewizji? Absurd. Dziewczyna z Archangielska wyjechała do innego kraju i gra w serialu, który oglądają miliony ludzi.

Pochodzi z Rosji, ale od 10 lat mieszka w Polsce. Za rolę w filmie „Przyjdź do mnie” dostała wyróżnienie w Konkursie Młodego Kina 34 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Niedawno wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim i od razu dostała angaż w „M jak miłość”. Gra Nataszę, nową ukochaną Kuby.

Jak trafiłaś do Polski?
Dostałam stypendium międzynarodowe i przyjechałam do Poznania na uzupełniające magisterskie studia z językoznawstwa. U siebie, w Archangielsku, skończyłam filologię rosyjską. W Polsce spotkałam męża i zostałam.
Gdzie uczyłaś się aktorstwa? W Rosji, czy w Polsce?
Zawsze chciałam zostać aktorką. To było moje marzenie, które udało się zrealizować w Polsce. W 2008 roku ukończyłam Warszawską Szkołę Filmową.
W Rosji nie miałam takich możliwości. W moim rodzinnym mieście nie było szkoły teatralnej, a na wyjazd do Moskwy, czy Petersburga nie było mnie stać. Życie tam jest bardzo drogie. To nie takie proste jak w Polsce, że wsiada się w pociąg i po dwóch godzinach wysiada w Warszawie.
W Polsce na świat przyszła twoja córeczka.
Tak, właśnie śpi w domu (śmiech).
Jest dwujęzyczna?
Na razie mówi w swoim języku, ale czytamy wierszyki i oglądamy kreskówki w obu językach. Nie wyobrażam sobie, żeby nie mówiła po rosyjsku, jest w połowie Rosjanką.
Gdy wyjechałam z Rosji, miałam 19 lat, byłam dorosła. Bardzo dobrze czuję się w Polsce, mam tu dziecko, męża, przyjaciół, swoje miejsca, ale zawsze będę mówiła, że jestem Rosjanką.
Czy tęsknisz za rodzinnymi stronami?
Gdzieś jest tęsknota, oczywiście. Na szczęście żyjemy w dobie internetu, który bardzo pomaga w utrzymywaniu kontaktu. Dawno nie byłam w Archangielsku, za to bliscy przyjeżdżają do mnie. Przez miesiąc gościłam brata, a niebawem przyjedzie moja mama. Wybieramy się całą rodziną na narty.
Niedawno dołączyłaś do obsady „M jak miłość”. Jak dajesz radę połączyć pracę na planie z byciem młodą mamą?
Pomaga mi opiekunka. Poza tym nie mam dużego problemu, bo praca zajmuje mi kilka dni w miesiącu. Na razie nie chcę tego zmieniać, bo Nadia ma dopiero półtora roku, to małe dziecko, a czas tak szybko mija. Chcę z nią pobyć, nacieszyć się. Gdy wychodzę na plan, też jestem szczęśliwa. Oddech jest wskazany i dla matki, i dla dziecka.
Jak trafiłaś do „M jak miłość”?
Gdy byłam w szkole, grałam epizody w serialach, wystąpiłam też w filmie „Przyjdź do mnie” Ewy Banaszkiewicz, a potem urodziłam córeczkę i na chwilę odstawiłam aktorstwo na drugi plan. Niedawno zgłosiłam się do agencji. Jednym z pierwszych castingów był ten do roli w „M jak miłość”. Może wybrali mnie dlatego, że jestem nową twarzą?
Twoja bohaterkę Nataszę połączyło uczucie z Kubą, którego gra Przemysław Cypryański. To bardzo skomplikowana relacja...
Zakochali się w sobie. To „M jak miłość”, musi być trochę miłości (śmiech). Mąż Nataszy Igor (Sergiy Kryuchkov - przyp. aut.), który - tak jak ona - pochodzi z Ukrainy jest trochę szemrany, ma jakąś tajemnicę. Jeździ samochodem z przyciemnianymi szybami, wygląda na to, że ma coś wspólnego z gangsterami. Moja bohaterka została zmuszona do tego ślubu. Nie wyszła za Igora z własnej woli. Nie chodzi ani o pieniądze, ani o miłość. Kilka razy wspominała, że coś jest nie tak, ale nie mówiła o konkretach. Ona się go bardzo boi. Chciałabym wiedzieć, o co chodzi.
Kogo wybierze Natasza?


Jej sytuacja to jedna wielka niewiadoma. Dziewczyna będzie rozdarta. Na razie ani nie odejdzie od męża, ani nie powie Kubie, że go nie chce. Dojdzie nawet do konfrontacji. Mąż Nataszy będzie groził Zioberowi, a potem zaproponuje mu okrągłą sumkę, żeby zapomniał o Nataszy.
Jak na to zareaguje Kuba? Zgodzi się?
Tego powiedzieć nie mogę. Naprawdę trudno przewidzieć, co będzie dalej. Scenarzyści widzą, jak gramy i pewnie zastanawiają się, co pisać w kolejnych odcinkach. Jeśli uznają, że wygląda to dobrze, że podoba się widzom, pewnie wątek się rozwinie. Tak myślę.
Serial ogląda ponad osiem milionów widzów. Już odczuwasz tę popularność?
Nie, bo w serialu wyglądam zupełnie inaczej niż w życiu prywatnym. Mam inną fryzurę, na planie charakteryzatorki kręcą mi włosy. Natasza jest trochę retro, wystylizowana. Lubi kwieciste wzory, falbany, jest zwiewna, krucha, bezbronna. No, i zupełnie inaczej mówi. Na początku bardzo kaleczyła język polski, ale od tego odchodzimy. Takie zmiany dużo dają, narzucają inne myślenie. Łatwiej wczuć się w postać. Ma się inną skórę.
Przed zdjęciami zdawałam sobie sprawę, że serial jest popularny, ale dopiero dociera do mnie, jaka to potęga! Przecież w mojej ojczyźnie można oglądać rosyjską wersję „M jak miłość”. Nazywa się „Lubow kak lubow”. Moja mama bardzo lubi ten serial.
Jak zareagowała, gdy dowiedziała się, że grasz w najpopularniejszym polskim serialu?
Dla mojej mamy to abstrakcja. Równie dobrze mogłabym jej powiedzieć, że wylądowałam na Marsie (śmiech). Jak to, pokazują cię w telewizji? Absurd. Dziewczyna z Archangielska wyjechała do innego kraju i gra w serialu, który oglądają miliony ludzi.
Znasz historię Steffena Möllera?
Jest Niemcem i grał w „M jak miłość”. Krążą plotki, że ma wrócić.
Dzięki serialowi stał się bardzo popularny...
To inna historia. Chciałabym, żeby moją główną cechą nie było to, że jestem obcokrajowcem, tylko to, że jestem aktorką. Z tego chcę być rozliczana. Chcę grać i robić ciekawe rzeczy. Czekam na premierę filmu "Good day for reading", gdzie wcielam się w główną bohaterkę. Akcja dzieje się w Berlinie, reżyserem jest Serb Nenad Miković, którego znam ze szkoły filmowej. To kino multikulturowe. Opowieść o tym, że mimo bariery językowej ludzie potrafią się łączyć. Pierwszy raz grałam tam po rosyjsku. Film trwa 30 minut; na pewno trafi na jakieś festiwale. Może być ładny.
Grałaś też w filmie rysunkowym!
Ktoś napisał, że podkładałam tylko głos pod postać, ale to nie tak. Wojtek Wawszczyk, reżyser filmu pt. „Drzazgi”, dzięki specjalnej technice skopiował moje ruchy i mimikę. Ta rysunkowa postać to ja.
Podoba mi się Twoje podejście. Jesteś bardzo spokojna, nie przepychasz się łokciami, nie bywasz. Robisz swoje i czekasz na efekty.
Jest wielu zdolnych aktorów, którzy nie mają pracy. Często decyduje przypadek, staram się o tym pamiętać. Czasem w tym pędzie, żeby kogoś poznać, coś załatwić, traci się sedno aktorstwa. Nie chodzi o zdjęcia na okładce i wywiady - to jedynie dodatek. Ale bez przesady, nie jestem typem uduchowionej aktorki.
Przez dłuższy czas dawałam korepetycje, robiłam tłumaczenia. Aktorstwo to piękny zawód, ale bardzo niepewny. Tak naprawdę większość życia aktor jest bezrobotny. Albo ubiega się o rolę, albo czeka na telefon. Bardzo chciałabym grać, ale zobaczymy, jak ułoży się życie.
Rozmawiał: Jan Dziekan

Bitwa more
Jan
Paweł