TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Blondwłosa tajemnica - wywiad z Tamarą Arciuch

. Data publikacji: 2016-02-15

W „Och, Karol 2” występuję dosłownie w dwóch scenach, ale nie unikam małych zadań, jeżeli są interesujące. A to zabawna, dobrze napisana postać. Trochę się śmiałam, że już któryś raz gram w sukni ślubnej. Chyba jednak się z tym kojarzę. Mamy ślub, kogo bierzemy? Może Arciuch?

Tamara Arciuch niedawno dołączyła do obsady „M jak miłość”. Anna, w którą wciela się popularna aktorka, jest bardzo tajemnicza i ewidentnie coś ukrywa. Trudno powiedzieć, kim jest i jakie ma intencje. To jedna z najbardziej zagadkowych postaci w historii serialu!
Anna, którą pani gra w „M jak miłość”, jest tak tajemnicza, że z powodzeniem mogłaby być bohaterką mrocznego thrillera.
Rzeczywiście, pojawiła się znienacka i nie wiadomo kim jest. Szukała Hanki (Małgorzata Kożuchowska) w Grabinie, a niedawno została jej sąsiadką. Zaprzyjaźni się z nią, będą w stałym kontakcie. Scenarzyści zadbali, żeby wokół Anny była tajemnicza aura. Dopiero z czasem widzowie będą dowiadywali się o niej coraz więcej. Zobaczymy, jak rozwinie się ten wątek.
Jakie intencje ma Anna? Wszystko wskazuje na to, że coś knuje.
Chyba dobre, ale nie jest do końca szczera. Co chwilę okazuje się, że coś ukrywa, że wychodzą na jaw dziwne sprawy z jej przeszłość. Ona zataja pewne fakty ze swojego życia, bo boi się, jak to zostanie odebrane. Nie chce zostać odrzucona. A to jest w różny sposób postrzegane. Również przez widzów. Moja bohaterka na pewno będzie wzbudzać także negatywne emocje.
Cieszę się, że wcielam się w tę postać, bo jest skomplikowana. W tym wątku jest dużo dramatyzmu. A przy tym Anna to zwykła kobieta, ubiera się skromnie, skromnie się czesze. Jest trochę zagubiona i szuka bratniej duszy. Mam co grać.
Czyli jest przeciwieństwem Karoliny, którą pani grała w „Niani”.
Tak, to zupełnie inna postać. Jeżeli fani „Niani” spodziewają się, że zobaczą Karolinę, to się rozczarują. Anna różni się od niej praktycznie pod każdym względem.
Pojawiła się pani w „M jak miłość” w wyjątkowym momencie. Serial niedawno odchodził 10-lecie i cały czas cieszy się niesłabnącą popularnością. Jak pani myśli, skąd bierze się jego fenomen?
Na pewno ważny był bardzo dobry start. Trafny dobór bohaterów, to jak stworzyli ich aktorzy i wyczucie scenarzystów, którzy podążyli tym tropem. Na pewno dużą rolę odgrywa też różnorodność. W tym serialu każdy znajdzie coś dla siebie. Młodzież obejrzy wątek z klubu Oaza, starsi będą czekali aż na ekranie pojawią się Mostowiakowie. Sama nie raz oglądałam „M jak miłość”. Serial lubią też moi rodzice.
Ma pani ulubionego bohatera „M jak miłość”?
Lubię postaci, które są w serialu od samego początku, a pierwsze miejsce na mojej liście zajmuje oczywiście para wspaniałych seniorów Barbara (Teresa Lipowska - przyp. aut.) i Lucjan (Witold Pyrkosz - przyp. Aut.).
Po tylu latach ekipa serialu jest niczym rodzina. Jak się pani w niej odnalazła?
Zostałam bardzo dobrze przyjęta przez ekipę i aktorów. Zawsze, gdy wchodzi się w zgrany zespół, pojawia się nutka niepokoju, jak zostanie się odebranym. Mój niepokój znikł już po pierwszym dniu zdjęciowym. Staram się być otwarta i darzyć wszystkich szacunkiem. Zawsze się to sprawdza, bo ludzie odpowiadają tym samym.
Na planie tego typu seriali pracuje się kilka dni w miesiącu. Jak w takich warunkach zachować rytm w życiu?
Czasami jestem w pracy od 6 do 21 i nie widzę bliskich, a potem 3-4 dni siedzę non stop w domu. Gdy ma się dzieci i chce się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, to jednak duży komfort. Oczywiście taki tryb życia ma też minusy. Brak rytmu trochę komplikuje sytuację. Muszę otaczać się ludźmi, którym to odpowiada, a o takich trudno. Opiekunka moich dzieci czasami jest u mnie dwie godziny, a innym razem 13-14.


W komedii „Och, Karol 2”, która trafiła do kin 21 stycznia, wciela się pani w pannę młodą. Wróciły wspomnienia z planu „Wesela” Wojciecha Smarzowskiego?
To zupełnie różne gatunki filmowe. Na planie „Wesela” spędziłam prawie trzydzieści dni zdjęciowych. Zżyłam się z ekipą, z postacią, partnerami. W „Och, Karol 2” miałam jedynie trzy dni zdjęciowe. Musiałam wejść przed kamerę z biegu i stworzyć coś, co będzie interesujące nawet w małym fragmencie.
W „Och, Karol 2” występuję dosłownie w dwóch scenach, ale nie unikam małych zadań, jeżeli są interesujące. A to zabawna, dobrze napisana postać. Trochę się śmiałam, że już któryś raz gram w sukni ślubnej. Chyba jednak się z tym kojarzę. Mamy ślub, kogo bierzemy? Może Arciuch? (śmiech)
Kojarzy się pani także z konkretną kobietą, która twardo stąpa po ziemi. Często gra pani takie postaci.
Taka była Karolina z „Niani” i Monika z „Adama i Ewy”, serialu, w którym grałam parę lat temu. To wyraziste, popularne produkcje, a do widza najbardziej przemawia to, co ekspansywne. Takie postrzeganie mnie to pokłosie tych ról. W Polsce, ale pewnie nie tylko, ludzie się przyzwyczajają. Staram się z tym wizerunkiem walczyć. W każdej roli szukam czegoś innego. Przecież grałam na przykład wymienioną już Kasię w „Weselu”, zwykłą, ciepłą dziewczynę, która szuka szczęścia. Była też Stella w „Oficerach”, a teraz Anna w „M jak miłość”.
A jaka jest pani na co dzień?
A jak pan myśli?
Nie mam zielonego pojęcia.
Zazwyczaj jestem odbierana właśnie jako osoba twardo stąpająca po ziemi, a nie do końca tak jest. Często czuję się onieśmielona w różnych sytuacjach, ale staram się to w sobie pokonywać. Coraz częściej jestem asertywna, bo to potrzebne, żeby nie zwariować. Świat jest taki, a nie inny. Uważam, że tak jest uczciwiej. Nie można działać wbrew sobie.
Nieśmiały aktor? Zawsze myślałem, że to zawód dla odważnych ludzi.
Nie przesadzajmy, jestem dorosłą kobieta, potrafię sobie radzić w życiu. Po prostu nie lubię się wykłócać i nie lecę przez życie jak przecinak. Jeżeli czegoś zazdrościłam  Karolinie, którą grałam w „Niani”, to tego, że jest przebojowa, pewna siebie i konkretna.
Wydaje się, że nieśmiałość może przeszkadzać w byciu aktorem, ale tak naprawdę jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Aktor chowa się za postacią. Jeżeli umie się wczuć i pokazać emocje, to czasami jest to lekarstwo na tę nieśmiałość. Ja dzięki temu przezwyciężyłam te lęki. Wolę grać niż iść do programu, gdzie mam udzielać wywiadu na żywo i eksponować siebie. Nie czuję się wtedy komfortowo.
Przecież występowała pani w „Tańcu z gwiazdami”!
Owszem, ale sporo mnie to kosztowało. Właśnie dlatego, że nie mogłam się za nic schować, tylko byłam oceniana jako Tamara Arciuch. Występy i świadomość tego, że gdy palnę jakąś głupotę, to nie będę mogła powiedzieć – halo, to nie ja, tylko postać, którą gram, były dla mnie bardzo stresujące. Przeszkadzała mi kamera na sali treningowej, w garderobie, to, że filmowano często moje zmęczenie, łzy. Ale – mimo wszystko – było to niesamowite, bardzo cenne doświadczenie.
Rozmawiał: Jan Dziekan

Bitwa more
Jan
Paweł