Jakie masz pierwsze
skojarzenie z „M jak miłość”?
Drugi dom. Oczywiście nie w sensie dosłownym, tylko metaforycznym.
Czuję się na planie „M jak miłość” bardzo dobrze, swojsko, bezpiecznie,
pewnie, jak u siebie. W ekipie serialu są jeszcze ludzie, którzy
pracują od samego początku, od dwudziestu lat. Znamy się bardzo dobrze.
Ci, którzy z latami do nas dołączali, też są fajnymi ludźmi. Szanujemy
się nawzajem i jesteśmy dla siebie wyrozumiali. Mimo upływającego
czasu, z chęcią przychodzę na plan - nie jestem sfrustrowany czy
zniechęcony. Gdyby tak było, przełożyłoby się to od razu na ekran.
Myślałeś kiedykolwiek, co
by było, gdybyś nie grał w „M jak miłość”?
Przypuszczam, że każdy zadaje sobie pytanie, co innego mógłby robić w
życiu. Co robiłby, gdyby nie zajmował się tym, czym się zajmuje. Ja też
to czasami robię, ale niezbyt często, bo nie lubię zaprzątać sobie
myśli takimi dywagacjami. To tylko teoretyzowanie - może gdybym przed
laty nie wygrał castingu do roli w „M jak miłość” byłoby lepiej, a może
gorzej. Wolę skupiać się na tym, co mam. Łapię dzień, chwilę, jestem tu
i teraz. Gdy patrzę na swoje życie, nie zamieniłbym go na żadne inne.
„M jak miłość” powstaje
już dwadzieścia lat! Gratuluję, to wielki sukces.
Mam poczucie, że bierzemy udział w wyjątkowym przedsięwzięciu.
Unikatowym na skalę polską, europejską, a nawet światową. Dwadzieścia
lat to bardzo długo. Jest kilka seriali, które również są realizowane
przez taki czas, ale nasz się wśród nich wyróżnia, ponieważ ma wciąż
najwyższą oglądalność. Losy naszych bohaterów śledzą kolejne pokolenia
widzów.
Spodziewałeś się, że
serial osiągnie taki sukces?
Chyba nie było takiej osoby. Nawet największy optymista nie zakładał,
że będziemy pracować tyle lat i że serial będzie się cieszył tak
ogromną, niezmienną popularnością. Nikt się nie spodziewał,
że to będzie tyle trwało. Mijają kolejne lata, które od pewnego momentu
przestałem liczyć. Czas biegnie, lubię tę pracę, daje mi dużo
satysfakcji, spełnienia, a w takich okolicznościach człowiek nie zwraca
aż tak uwagi na upływające dni i miesiące. Przypuszczam, że będziemy
zdziwieni, gdy minie trzydzieści lat od pierwszego dnia zdjęciowego
(uśmiech).
Na co dzień nie zwracasz
uwagi na upływający czas, ale te dwadzieścia lat robi na tobie wrażenie?
Jasne! Nie czuje tego na co dzień, ale gdy o tym z kimś rozmawiam,
choćby teraz z tobą, nachodzą mnie refleksje. Zacząłem pracę na planie,
gdy miałem osiemnaście lat. Byłem w klasie maturalnej i nie myślałem o
aktorstwie. Nie zakładałem, że to będzie mój zawód. Tymczasem minęło
dwadzieścia lat, a ja wciąż jestem na planie.
I wciąż można cię
zaskoczyć! Mam na myśli wątek z udziałem twojego bohatera, który
widzowie mogą śledzić w obecnie emitowanych odcinkach.
Sam bym czegoś takiego na pewno nie wymyślił. Mój bohater zauroczył się
żoną swojego brata! W prawdziwym życiu nigdy bym do czegoś takiego nie
dopuścił, ale pomysłowość scenarzystów nie zna granic. Czasami nas
zaskakują, co miało miejsce choćby w przypadku tego wątku. Takie
nieoczywiste zwroty akcji są ciekawe dla widzów, jak i dla nas,
aktorów, bo mamy interesujące sceny do zagrania.
Na przykład braterskiej
bójki (uśmiech)
Mamy pod tym względem pewne doświadczenie, więc sobie bez problemu
poradziliśmy (śmiech). W młodości kilka razy zdarzyło nam się w ten
sposób rozwiązywać konflikty. Zresztą to nie pierwsza bójka między
naszymi bohaterami, graliśmy już takie sceny.
Co wydarzy się w
kolejnych odcinkach?
Myślę, że Paweł zagubił się chwilowo w życiu, bo trudno mi inaczej
wytłumaczyć jego zachowanie. Po licznych zawodach miłosnych i
nieudanych próbach stworzenia rodziny, skierował swoją uwagę
na Kingę (Katarzyna Cichopek – przyp. aut.). Na szczęście
niedługo się ocknie, w czym pomoże mu znajomość z Franką (Dominika
Kachlik - przyp. aut.), która zaabsorbuje jego uwagę. Może to dzięki
niej znajdzie szczęście i stabilizację, zobaczymy.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski