Czego widzowie mogą się
spodziewać po pani bohaterce z „M jak miłość”?
Mam skojarzenia, że to polska wersja doktor Quinn. Wszystkim pomaga,
wszystkich wspiera. To kobieta do tańca i do różańca. Jestem pozytywnie
zaskoczona, że moja postać ma duże poczcie humoru, dystans do
rzeczywistości i jest przedsiębiorcza. Wyzwoli się z
toksycznego związku, po wielu latach wróci do Polski z Norwegii i
weźmie życie w swoje ręce. Na oczach widzów stanie na nogi i poczuje,
że zaczyna się nowe rozdanie. To ją będzie napędzało do działania i
dawało spełnienie.
Rozmawiałam z koleżankami, które grają inne role w serialu i lepiej
orientują się, co się dzieje w pozostałych wątkach. Podobno gram jedną
z niewielu bohaterek, której aktywność zawodową będą mogli śledzić
widzowie. Agata podejmie pracę w przychodni pediatrycznej w Lipnicy.
Dzięki temu mogę budować tę postać zarówno przez pryzmat jej życia
osobistego, jak i zawodowego. Bardzo mi się to podoba.
Z którymi bohaterami
serialu będzie powiązany wątek Agaty?
Najwięcej zdjęć mam z Małgosią Pieńkowską (Maria - przyp. aut.) i
Robertem Moskwą (Artur - przyp. aut.), czyli moim serialowym bratem,
ale poznałam w zasadzie wszystkich aktorów, którzy grają główne role.
Moja bohaterka wleci w epicentrum Mostowiaków, w pierwszych scenach
pojawi się na spotkaniu rodzinnym, gdzie okaże się, że prawie
wszystkich zna sprzed lat.
Ma pani dobry fundament
do zbudowania ciekawej postaci.
Ta przygoda dopiero się zaczęła, nie miałam nawet piętnastu dni
zdjęciowych. Trudno powiedzieć, jak ten wątek będzie się rozwijał. Nie
mam zbyt dużej praktyki z serialami, zwłaszcza tymi, gdzie scenariusz
tworzy się na bieżąco. Dostaję dopiero co napisane scenariusze i jestem
ciekawa, co wydarzy się w kolejnych odcinkach.
Aha, jest jeszcze wspaniała historia związana z pracą na planie „M jak
miłość”. Dość długo poszukiwany był aktor, który zagra mężczyznę życia
mojej bohaterki. Ostatecznie do tej roli został wybrany Marcin Janos
Krawczyk. To niesamowity zbieg okoliczności. Wiele lat nie mieliśmy
okazji się widywać, bo obydwoje byliśmy zapracowani, a dawno, dawno
temu (w 2003 roku - przyp. aut.) poznaliśmy się podczas prób do sztuki
„Najwięcej samobójstw zdarza się w niedzielę”, który był wystawiany w
Teatrze Powszechnym w Radomiu. W obsadzie byliśmy tylko my, spędziliśmy
ze sobą mnóstwo czasu, świetnie nam się pracowało i bardzo się
polubiliśmy. A teraz zagramy parę w „M jak miłość”! Wielkie szczęście i
radość.
Czy spotkała już pani na
planie pana Marcina?
Tak, mieliśmy już pierwsze sceny, w których na siebie zalotnie
patrzymy, gonimy się i spotykamy w lesie (śmiech). Marcin zagra Maćka,
dzielnego strażaka i miłośnika czworonogów. W serialu będzie występował
jego pies Jordi, wspaniały Golden retriever. Epizod w „M jak miłość”
zagra także córka Marcina, która przyjechała z nim na plan. Gdy
zaginęła gdzieś statystka, kierownik planu poprosił, żeby ją zastąpiła.
Śmiejemy się, że za chwilę przywiezie na zdjęcia żonę, drugie dziecko,
rodziców i teściów.
Czyli z aklimatyzacją na
planie nie miała pani problemów?
Nie będę ukrywała, że gdy pierwszy raz jechałam na zdjęcia do serialu,
który powstaje od osiemnastu lat, miałam pewne obawy. Wyobrażałam
sobie, że po takim czasie niektóre osoby z ekipy mogą być znużone, ale
okazało się, że atmosfera jest bardzo dobra. W serialu jest rotacja,
aktorzy się zmieniają, co zbawiennie wpływa na klimat. Praca przebiega
sprawnie, dużo się śmiejemy, co mnie bardzo cieszy. Jak do tej pory
jest przyjemnie i profesjonalnie.
Pracuje pani na planie „M
jak miłość” i serialu „Stulecie winnych”, a do tego od niedawna jest
pani mamą. Ma pani jakieś urządzenie do rozciągania czasu?
W ogóle nie spotykam się ze znajomymi, jesteśmy wyłącznie w kontakcie
telefonicznym. W tym roku miałam tylko tydzień wakacji, więc w zasadzie
nie wypoczęłam. Tak to jest w naszym aktorskim życiu, że mamy albo
nadmiar pracy, albo totalny niedosyt i jęczymy w obydwu przypadkach.
Przy czym jęczenie z nadmiaru jest o wiele przyjemniejsze, niż jęczenie
z niedosytu. Nie ma co się nade mną litować. Jestem bardzo zapracowana,
bo do tego sporo gram w teatrze, ale szczęśliwa.
W kilku teatrach.
Występuję na deskach warszawskich teatrów Kamienica, Capitol, Komedia,
Polonia i WARSawy, a niedługo zastąpię Sonię Bohosiewicz w spektaklu
„Miłość w Saybrook” Woody’ego Allena w Teatrze 6. piętro. Pierwszy raz
na scenie pojawię się w styczniu przyszłego roku.
Mam wrażenie, że w końcu
nadszedł pani czas. Dostaje pani propozycje aktorskie, na jakie pani
zasługuje. Pracuje pani zdecydowanie więcej, niż kiedyś.
Nie mam pojęcia, jak to się wszystko układa. W każdym razie, gdy
urodziłam córeczkę, sytuacją z pracą zrobiła się bajkowa. Może to zbieg
okoliczności, a może - jak mówi wiele koleżanek - pojawienie
się dziecka na świecie w magiczny sposób nakręca karuzelę zawodową. Z
drugiej strony rzadko bywam w domu, ale - na szczęście - mam wspaniałą
mamę, która bardzo mnie wspiera. Pomaga nam również niania i dajemy
radę.
Może to kwestia
przemiany, jaką przechodzi kobieta po urodzeniu dziecka?
Nie odnoszę wrażenia, że się diametralnie zmieniłam. Na pewno inaczej
organizuję życie i mam inne priorytety. Jest dobrze, oby tak dalej.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski