Jaką tajemnicę skrywa
twój bohater z „M jak miłość”?
Na razie Michał jest skryty i niewiele o nim wiadomo, ale z czasem
wszystko się wyjaśni. Joasia (Barbara Kurdej-Szatan – przyp. aut.) i
jej syn Wojtek (Feliks Matecki – przyp. aut.), na podstawie różnych
wydarzeń, zaczną go podejrzewać o najgorsze. W ich oczach będzie
groźnym kryminalistą. Później okaże się, że owszem ma powiązania ze
światem przestępczym, ale tylko i wyłącznie na potrzeby swojej pracy.
Dlaczego Joasia będzie
miała podejrzenia wobec Michała?
W jego domu pojawił się groźnie wyglądający przestępca, który - przez
przypadek - zapukał także do drzwi Joasi. Ponadto okazało się, że
Michał ma broń, a jego niektóre zachowania budzą niepokój. To ciekawy
wątek, bo taka tajemnica dodaje pieprzu zwykłym obyczajowym historiom i
buduje napięcie. Mój bohater będzie się przełamywał, odkrywał prawdę o
sobie i dopiero za jakiś czas pokaże swoje prawdziwe oblicze. Widzowie
muszą trochę poczekać.
Pierwszy do Michała przekona się Wojtek. Być może ich znajomość będzie
szła w stronę zażyłości; takie sytuacje się zdarzają. Gdy byłem
ośmioletnim chłopakiem, miałem mentora. Bardzo imponował mi starszy o
dziesięć lat kolega. To że się ze mną kumplował, było dla mnie bardzo
ważne.
Może relacja z Wojtkiem
zbliży twojego bohatera do jego mamy?
Zobaczymy, jak potoczy się ta historia i na jak długo zwiążę się z
serialem. Niczego nie można wykluczyć. Cały czas szukam zajęć, które
rozwiną mnie zawodowo. Chcę się spotykać z różnymi reżyserami, budować
role na podstawie ciekawych scenariuszy.
Jakie są twoje najbliższe
plany zawodowe?
Mam dwie propozycje teatralne, niezwiązane z konkretną sceną. Próby
mają się zacząć w kwietniu; być może ponownie spotkam się zawodowo z
Asią Liszowską w sztuce „Wiem, że ty wiesz”.
Rozmawiam także z producentami dwóch filmów; oba scenariusze są bardzo
interesujące. Za kamerą jednego stanie Olaf Lubaszenko, wiec mam
nadzieje, że będzie i mądrze, i śmiesznie. Drugi to rosyjski thriller
kostiumowy. Ponadto czekam na premiery filmów z moim udziałem, które
powstały w 2017 roku, między innymi czeskiej produkcji „Daria” , którą
można określić psychologiczno-kryminalnym thrillerem.
W zeszłym roku byłeś
koproducentem czesko-słowackiego filmu „Wszystko albo nic”. Czy wiążesz
swoją przyszłość z taką działalnością?
Znam wielu aktorów, którzy w pewnym momencie wylądowali w pustce
zawodowej. Ich pięknie rozwijające się kariery wyhamowały, bo nie było
na nich pomysłu. Czy mają zdawać się na innych i czekać, aż ten pomysł
się znajdzie? Nie bardzo, lepiej działać i szukać różnych rozwiązań.
Know-how, który zdobyłem przez lata, pozwala mi myśleć o innych
obszarach związanych ze sztuką. Praca w charakterze producenta jest
interesująca. Wymaga nowych umiejętności, przede wszystkim biznesowych,
a także wytrwałości i konsekwencji. To nie jest lekki kawałek chleba,
ale aktorstwo też nim nie jest.
Jesteś bardzo racjonalny
Księgowym już niestety nie będę, prawnikiem i księdzem też (śmiech).
Staram się robić to, na czym się znam. Interesuje mnie produkowanie
filmów, ale nie rezygnuję z aktorstwa. Wczoraj nagrałem dwa materiały
castingowe, które wysłałem do produkcji filmów anglojęzycznych. Jeden z
nich powstaje w Szwecji, drugi w Wielkiej Brytanii. Regularnie szukam w
ten sposób ról. W Polsce doświadczeni aktorzy, którzy są rozpoznawalni,
nie muszą tego robić. To w pewien sposób zamyka im możliwości. Często
jesteśmy postrzegani przez jeden pryzmat. Na tym polega słabość naszego
rynku filmowo-serialowego, że nie próbuje się obsadzać aktorów wbrew
warunkom i wizerunkowi. Jesteśmy poobklejani etykietkami. Istnieje
podział na aktorów komercyjnych, którzy grają wyłącznie w filmach
komercyjnych i aktorów zatrudnianych w produkcjach artystycznych.
Brakuje kina gatunkowego – kryminałów, science fiction.
W Polsce, gdy w jakimś filmie czy serialu potrzebny jest aktor do wątku
romantycznego, dzwonią do Deląga. Reżyserzy czy producenci zazwyczaj
nie mają na mnie innego pomysłu. Tymczasem za granicą rzadko gram
kochanków. Wcielałem się między innymi w esesmana, superbohatera, który
ratuje cały świat, zakonnika czy złowrogiego właściciela banku.
Jak radzisz sobie z
językami obcymi?
Moim drugim językiem jest rosyjski, dość dobrze znam francuski, a
najgorzej angielski. Musiałem nadrobić braki, bo jestem chłopakiem z
lat siedemdziesiątych. Gdy byłem dzieckiem, nie uczono mnie języków.
Teraz pięciolatkowie potrafią mówić w jednym, a czasami nawet w dwóch.
Dla aktorów to podstawowa umiejętność, która daje dodatkowe możliwości.
Jest wiele znakomitych przykładów, choćby Marion Cotillard czy Mads
Mikkelsen, że dzięki niej można z powodzeniem pracować na rynku
międzynarodowym.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski