Ogrywasz mamę w tenisa?
To ona zachęciła mnie do uprawiania tego sportu. Trenowałam tenis na
Legii, a potem na Warszawiance. Długo to była ważna część mojego życia;
jeździłam na turnieje, zdobyłam drużynowe mistrzostwo Polski. Chodziłam
do gimnazjum sportowego – rano był trening, potem lekcje, zajęcia na
basenie i znowu trening. Przeżyłam tak półtora roku i musiałam
zadecydować, czy wolę się uczyć, czy postawić na sport, bo na dłuższą
metę nie da się tego połączyć. Gdy miałam piętnaście lat, obraziłam się
na rakietę. Teraz powoli wracam do grania, czasami umawiam się z mamą
na korcie. Ona cały czas trenuje, bardzo się rozwinęła i - mimo że
widać u niej braki techniczne - zdarza się, że mnie pokona. Głównie
dzięki sztuczkom psychologicznym, które stosuje (śmiech).
A będziecie rywalizowały
jako aktorki?
Nie podchodzę do tego w ten sposób. Moja mama jest świetną aktorką,
wiele razy widziałam ją na scenie. Polecam jej monodram „Zofia” -
uważam, że jest rewelacyjny. Ja dopiero wkraczam do tego świata; jestem
na czwartym roku wrocławskiej PWST. Zawsze chciałam być aktorką, ale
postawienie kroku w tym kierunku wymagało dużej odwagi. Musiałam
przeanalizować, dlaczego tego pragnę. Zrozumieć, czy chcę iść tą drogą,
bo jest mi najbliższa, czy dlatego że wychowywałam się w rodzinie
aktorskiej. Jestem osobą, którą wszystko musi w sobie wypracować,
przemyśleć i dojść do odpowiednich wniosków.
Pierwsze dwa lata nauki na wydziale aktorskim nie chodziłam na żadne
castingi, bo czułam że muszę się skupić na rozwoju. W szkole teatralnej
człowiek poznaje siebie, uczy się żyć z własnymi emocjami i napięciami.
Później wykładowcy zaczęli mnie zachęcać, żebym się otworzyła na różne
wyzwania. Wystąpiłam między innymi na Międzynarodowym Festiwalu Poezji
Silesius we Wrocławiu, gdzie recytowałam wiersze.
Zdałaś na wydział
aktorski za pierwszym razem?
Dwa lata z rzędu zdawałam tylko do Akademii Teatralnej w Warszawie, bo
chciałam ukończyć tę samą uczelnię, co rodzice (tata Iny – Jacek Sobala
jest z wykształcenia aktorem). Gdy nie dostałam się na wydział aktorski
za pierwszym razem, poszłam na trzyletnie studia dziennikarskie na
Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Po drugim niepowodzeniu pojechałam do
Krakowa, gdzie przygotowywałam się do egzaminów w studium aktorskim
Lart studiO. Tam poznałam nauczycielkę mojego życia panią Genowefę
Wydrych, która wychowała mnóstwo aktorów. To ona otworzyła mi głowę i
uświadomiła, jak mam podchodzić do tego zawodu. Powiedziała, żebym
zdawała do wszystkich uczelni państwowych. W dużej mierze dzięki niej
dostałam się do PWST we Wrocławiu, wyjechałam z rodzinnej Warszawy i
zaczęłam nowy etap życia.
A wielu ludziom wydaje
się, że dzieciom, których rodzice są aktorami, łatwiej zaistnieć w
świecie sztuki...
Niczego nie dostałam za darmo. Uważam, że dzieciom aktorów jest
trudniej, bo muszą mierzyć się z nieprzychylnymi opiniami i są
porównywane do rodziców. Mama nie wypychała mnie na świecznik, nie
zabierała – może z dwoma wyjątkami – na imprezy medialne. Mam inaczej
na nazwisko niż ona, wykładowcy i koledzy ze szkoły dowiedzieli się, że
jestem córką Małgorzaty Pieńkowskiej, gdy byłam na drugim roku. Mimo to
miałam już pierwsze zderzenie z hejtem. Dla niektórych ludzi fakty nie
mają znaczenia, coś sobie wymyślają i nie docierają do nich żadne
argumenty. Muszę sobie z tym radzić.
Konsultujesz się z mamą w
sprawach aktorskich?
Mamy specyficzną relację, jesteśmy przyjaciółkami. Mama nie ingeruje w
moje życie, ani ja w jej, dajemy sobie przestrzeń do działania. O tym,
że zagram w „M jak miłość”, dowiedziała się dopiero na planie od ludzi
z ekipy. Czasami korzystam z jej porad aktorskich, podpowiada mi, żebym
grała mniej teatralnie, bo przed kamerą nie potrzeba tyle ekspresji, co
na scenie.
Będziecie miały wspólne
sceny w „M jak miłość”?
Wątki naszych bohaterek są ze sobą powiązane i pewnie prędzej, czy
później do tego dojdzie. Trochę się w związku z tym denerwuję (śmiech).
Raz byłyśmy razem na planie i mnie zmroziło. Grałam małą rolę w filmie
„Zwycięzca” Łukasza Palkowskiego, który będzie miał premierę w
listopadzie, ale chrzest bojowy przechodzę na planie „M jak miłość”.
Uczę się pracy przed kamerą, ze wszystkim się oswajam i staram się jak
najlepiej wykonać zadanie, które zostało mi powierzone. To niełatwe, a
gdy dodatkowo spotyka się w pracy mamę, która przygląda się z boku, jak
gram, poprzeczka zostaje zawieszona jeszcze wyżej (śmiech).
Dla młodego aktora praca
na planie takiego serialu jak „M jak miłość” to wspaniały start w
zawodzie!
Ten serial to fenomen. Jest emitowany tyle lat i niezmiennie oglądają
go miliony Polaków. Cieszę się, że dostałam w nim rolę, to dla mnie
duża szansa. Mam okazję pracować z wieloma reżyserami, którzy mają inną
energię i podejście do pracy. Nagrywam sceny z Joanną Sydor -
moją serialową mamą Teresą, moim dobrym kolegą Tomkiem Włosokiem (Radek
– przyp. aut.) czy Rafałem Mroczkiem (Paweł – przyp. aut.). Bardzo dużo
się uczę, zbieram doświadczenia i rozwijam się aktorsko.
Jesteś na czwartym roku
studiów, czekają cię próby do spektaklu dyplomowego. Jak zamierzasz
połączyć szkolne obowiązki z pracą na planie „M jak miłość”?
Rozpoczęliśmy próby szesnastego sierpnia. Już wszystko ustaliłam z
ludźmi z produkcji serialu - na razie będę miała mniej dni zdjęciowych,
żebym mogła skupić się na spektaklu dyplomowym. Dopiero po jego
premierze, która odbędzie się w październiku, będę przyjeżdżała na plan
częściej.
Reżyserem naszego spektaklu dyplomowego jest Paweł Miśkiewicz, który
niedawno wyreżyserował „Idiotę” w Teatrze Narodowym w Warszawie. To
niesamowity człowiek, którego podejście do teatru i pracy na scenie
bardzo mi odpowiada.
Czy, tak jak twoja
serialowa bohaterka, pracowałaś kiedyś w wakacje?
Jasne! Byłam kelnerką i barmanką w warszawskich knajpach W Oparach
Absurdu i Obiekt Znaleziony. W zeszłym roku o tej porze prowadziłam
obóz żeglarski dla dzieci nad Zalewem Zegrzyńskim w ramach półkolonii.
Super doświadczenie! Przez moment byłam wolontariuszką w ośrodku pomocy
społecznej, gdzie zajmowałam się dziećmi z patologicznych rodzin.
Bardzo chciałabym kiedyś otworzyć takie miejsce i im pomagać; to moje
marzenie.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski