Podobno klasyczny zodiakalny byk. Na pewno "rogata dusza" - inna by zresztą w świecie filmu nie przetrwała. A co do szczegółów - przekonajcie się sami. Zapraszamy na rozmowę z MAŁGORZATĄ KOŻUCHOWSKĄ.
Ma pani jakieś "bycze" wady?
Despotyzm. Władczość. Upór. Lubię też wydawać pieniądze. Jeśli w sklepie są cztery podobne talerze, ja zawsze wybiorę ten najładniejszy... i najdroższy. Ale nigdy nie kupuje rzeczy niepotrzebnych!
A zalety?
Duży zmysł estetyczny. Konsekwencja w działaniu. Siła wewnętrzna. Poza tym byki są znakiem bardzo rodzinnym, uczuciowym... Potrafią zbudować silne więzi z bliskimi.
Czy ten zmysł estetyczny ma praktyczne zastosowanie?
Kiedyś dużo rysowałam i malowałam. Umiałam też ładnie haftować. Teraz kompletnie nie mam na to czasu. Jedynie czasami coś szyję: wymyślam sobie ubrania lub tylko dodaję jakiś detal. Drobiazg, który wszystko zmienia i tworzy fajną całość.
Mogłaby pani dokończyć zaczęte zdania? Najważniejsze miejsce w moim domu to...
W moim rodzinnym domu w Toruniu najważniejsze jest moje łóżko. To miejsce gdzie najlepiej się czyta i super śpi. Ważny jest też stół, przy którym rodzinnie siadamy, godzinami rozmawiamy, no i jemy. Gdy - niestety rzadko - wpadam do domu, tam właśnie spędzam najwięcej czasu. A w Warszawie nie mam własnego domu, więc trudno mi mówić o jakimś ulubionym miejscu. Wynajęte mieszkania po prostu "oswajam" zgodnie ze swoim gustem. Ale wciąż marzę, żeby mieć jakieś własne miejsce, prawdziwy dom...
No właśnie: marzę o...
O rodzinie. Nie wiem - może dlatego, że się starzeję? Marzę o własnym miejscu, rodzinie, poczuciu bezpieczeństwa... Ile dzieci? Zawsze myślałam o dwójce: chłopiec i dziewczynka, ale nie bliźniaki! Chciałabym tak to rozłożyć w czasie, żeby jedno dziecko było starsze i mogło pomóc mi przy młodszym. Pierwszy mógłby być chłopak. Zawsze chciałam mieć starszego brata, a mam tylko dwie młodsze siostry...
Denerwuję się gdy...
Denerwuję się gdy mam mało czasu. Gdy widzę chamstwo i głupotę - wtedy czuję kompletną bezsilność. Gdy ludzie się nawzajem nie szanują: lekceważą czyjąś pracę, czas...
Na co dzień cieszy mnie...
Obecność ukochanej osoby. Ładna pogoda i słońce. No i praca: cieszę się, gdy czuję się potrzebna. Gdy wiem, że mam po co wstać.
Zawsze chciała pani być aktorką? Czy to powołanie "od kołyski"?
W dzieciństwie co chwila zmieniałam zdanie. Chciałam być ekspedientką, weterynarzem, dziennikarką... A potem w klasie wyznaczono mnie do czytania na głos, zaczęły się konkursy recytatorskie... Pomyślałam: "Jest fajnie! To jedyna praca, która daje możliwość wykonywania innych zawodów. Jako aktorka mogę grać weterynarza, dziennikarkę..." I nawet mi się to parokrotnie zdarzało!
Przed chwilą, gdy rozmawiała pani przez telefon podsłuchałam coś na temat wyjazdu do Dublina. Czy to w związku z kolejną rolą?
Tak, wyjeżdżam 16 października, a wracam do Polski dopiero 27 listopada. Będę grała w przedstawieniu "Come up sun", przygotowywanym na międzynarodowy festiwal teatralny w Dublinie. To współczesna sztuka, rozpisana na trzy osoby: dwóch Irlandczyków i dziewczynę z Europy Wschodniej - do tej roli zostałam zaproszona do współpracy. Oczywiście to dla mnie duże wyzwanie. Jadę do obcego kraju, gdzie nikt mnie nie zna. Z jednej strony to fascynujące: mam "carte blanche", nie ciągną się za mną żadne "szuflady" czy "etykietki". Ale muszę też od nowa udowodnić, że coś potrafię.
Gra pani w języku angielskim?
Tak i wszystkie próby też odbywają się po angielsku. Wymaga to ode mnie ogromnej koncentracji. Od rana do wieczora muszę być skupiona na każdym słowie. Nawet w czasie wolnym, gdy włączam radio lub telewizor znowu słyszę angielski. Ale to oczywiście świetna szkoła języka.
A jacy są Irlandczycy?
To przemili ludzie! Podobni do Polaków: gościnni, otwarci, serdeczni... Strasznie się mną przejmują. Parę razy na dzień pytają, czy mi się podoba hotel, czy nie czuję się samotna, gdzie bym chciała wyjść, co bym chciała zobaczyć... Są naprawdę wspaniali.
Gra w Teatrze Dramatycznym, wyjazd do Dublina, serial... Jak można to wszystko, pogodzić? Jak wygląda pani dzień pracy?
Wygląda strasznie! Proszę tylko spojrzeć na mój kalendarz. Np. rano 9-tego października wracam z Torunia, o 15.00 sesja nagraniowa w radiu, 19.00 spotkanie w związku z reklamą przedstawienia "Blue room", 20.30 wywiad. A następnego dnia od nowa...
Czy w tym natłoku zajęć uchowała się jeszcze jakaś rola, której pani nie dostała, a o której pani marzy?
Bardzo chciałabym zagrać Gruszę w "Braciach Karamazow". Dlaczego? Bo ta postać ma 200 procent kobiecości! To kobieta, którą stać na wszystko: jest nieobliczalna, ma niesamowity temperament, wrażliwość, takie "emocjonalne rozwibrowanie"... Jak kocha to kocha - a jak nienawidzi to do końca!
Przy wiecznym zabieganiu chyba trudno znaleźć czas tylko dla siebie?
Rzeczywiście, trzeba strasznie kombinować, żeby zorganizować sobie jakąś prywatność. Ale musi być czas, gdy "ładuje się akumulatory". Chwila, żeby rozejrzeć się i zobaczyć, jak wyglądają normalni ludzie. Na tym polega nasz zawód: na obserwacji, czerpaniu z prawdziwego życia.
A jak pani "ładuje akumulatory"?
Gdy mam ciężki dzień po prostu cieszę się, gdy wracam do domu. A na noc piję herbatę z melisy, żeby się uspokoić. Gdy miałam więcej czasu jeździłam na konie do Łomianek. A ostatnio, ponieważ mam blisko basen, staram się przynajmniej dwa razy w tygodniu godzinkę popływać i rozluźnić mięśnie.
Niedawno zmieniła pani kolor włosów. Czy to też ma związek z jakąś rolą?
Nie, po prostu w pewnym momencie miałam ochotę na zmianę. A że długie włosy przydają się w pracy, nie chciałam ich obcinać.
Długie włosy pomagają w karierze?
Może w karierze nie, ale w zawodzie są nie bez znaczenia. Można uczesać je na sto różnych sposobów i w ten sposób nadać charakter postaci. Np. Hanka na początku jest roztrzepana i dziewczęca - w "kitkach". A potem, gdy się zmienia i nosi eleganckie kostiumy, czesze się w kok.
A nie boi się pani, że ludzie zaczną panią identyfikować z tą Hanką - intrygantką?
Myślę, że zagrałam już tyle różnych ról, że jestem kojarzona po prostu ze sobą. Widzowie znają mnie przecież z innych wcieleń. Chyba trudno, żeby nagle pomyśleli: "Aha! Ona jest taka jak ta Hanka!". Ale oczywiście bardzo mnie ciekawi, jakie będą reakcje ludzi...
Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska