TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Joanna Koroniewska - W biegu

. Data publikacji: 2016-02-15

Najchętniej mieszkałabym wszędzie po trochu... Nie wiem też, czy chcę zostać w Polsce do końca życia. Jeśli tak będzie, to pewnie dlatego, że raczej nie "wyplenię" swojego akcentu, więc poza krajem mogłabym grać tylko agentki KGB... A nie chciałabym zmieniać zawodu.

Masz rodzinę w Toruniu, studiujesz w Łodzi, pracujesz w Warszawie - jak Ci się udaje to wszystko łączyć? Chyba cały czas jesteś w drodze?
Rzeczywiście, podróżuję bardzo dużo! Np. dzisiaj rano przyjechałam z Torunia do Warszawy na zdjęcia, wieczorem jadę do Łodzi, bo jutro gram tam dwa spektakle, po czym znowu wracam do stolicy. W takim tempie dom udaje mi się odwiedzić raz na trzy tygodnie. Ale teraz w serialu czekają nas trzy miesiące przerwy, więc będę miała trochę czasu dla siebie. Choć, tak szczerze mówiąc, wolę go nie mieć...

Żartujesz? Nie masz ochoty na odpoczynek?
Ależ ja odpoczywam właśnie przy pracy! Męczę się za to, gdy siedzę w domu i szukam jakiegoś zajęcia. Chociaż, paradoksalnie, nigdy się nie nudzę. Mam na to zbyt duży temperament.
A czy w tym ciągłym ruchu dostrzegłaś już miejsce, gdzie chciałabyś osiąść na stałe?
Najchętniej mieszkałabym wszędzie po trochu... Nie wiem też, czy chcę zostać w Polsce do końca życia. Jeśli tak będzie, to pewnie dlatego, że raczej nie "wyplenię" swojego akcentu, więc poza krajem mogłabym grać tylko agentki KGB... A nie chciałabym zmieniać zawodu.
Dlaczego wybrałaś studia akurat w Łodzi?
W Łodzie zaintrygowało mnie, że to uczelnia jednocześnie teatralna, filmowa i telewizyjna. Już od pierwszego roku mieliśmy warsztaty filmowe, a poza tym studiują tam reżyserzy i operatorzy, więc wzajemnie uczymy się na swoich błędach. Ale na początku, tak na wszelki wypadek, chciałam zdawać też na PWST w Warszawie. Tam byłam na tzw. "otwartych drzwiach", ale nie wypadłam najlepiej, bo nie nauczyłam się żadnego tekstu. Znałam tylko scenę balkonową z "Romea i Julii". Akurat uczyłam się do matury, więc nawet nie miałam czasu, żeby przygotować coś bardziej oryginalnego. Potem przyjechałam jeszcze do Warszawy na konsultacje (i recytowałam "Będę Julią" Poświatowskiej...), ale w końcu zdecydowałam się na Łódź - i miałam to szczęście, że zdałam za pierwszym razem.
Na egzaminie znowu byłaś dziewczęciem z Werony?
Nie, tym razem przygotowałam jedenaście innych tekstów!
Podobno dla relaksu malujesz?
Od kilku miesięcy przestałam, bo nie mam czasu, ale na pewno znowu zacznę. Wcześniej interesowały mnie kolaże. Jako mała dziewczynka, jeszcze w szkole podstawowej malowałam np. wielkie lalki i przyklejałam im suknie z banknotów, albo robiłam rakiety z pokrywek i łusek zbroi. Teraz maluję reprodukcje, głównie impresjonistów. Trafiają do rodziny, przyjaciół i na ściany mojego mieszkania.

Nie pociągały Cię studia na ASP?

Nie, jestem na to za energiczna! Stateczna praca strasznie mnie wyczerpuje. Malowanie uspokaja, ale gdybym musiała spędzać w szkole długie godziny przy sztalugach... Kiedyś przeżyłam już coś podobnego. Przez trzy lata chodziłam do szkoły muzycznej (klasa fortepianu), ale ćwiczyłam tylko przez rok - na więcej nie straszyło mi już wytrwałości. To był dla mnie koszmar: wieczne próby, ślęczenie nad instrumentem... Może kiedyś się zmienię i zacznę spędzać więcej czasu w fotelu z książką w ręku, ale na razie lubię "bieganie", ten ciągły ruch - dlatego podoba mi się mój zawód.
Co czułaś pierwszego dnia na planie "M jak Miłość"?


Bałam się. Nie tylko spotkania z gwiazdami, ale w ogóle tego, jak wypadnie serial. Pamiętam też, jak dwa dni przed początkiem zdjęć "sfuksowała" mnie p. Teresa Lipowska. Nagle zaczęła do mnie mówić serialowym tekstem - a ja pamiętałam zaledwie kilka zdań. No i wtedy usłyszałam: "Mam nadzieję, że nauczysz się tekstu, bo ja pracuję tylko z takimi, którzy się roli uczą!". Strasznie się przestraszyłam! Tym bardziej, że wcześniej widziałam ją w "Tacie", gdzie grała negatywną postać... Ale potem okazało się, że to cudowna, ciepła kobieta. Matkuje mi i pomaga od pierwszego dnia na planie. Zresztą z p. Pyrkoszem też dobrze się rozumiemy. To niesamowity człowiek. Dowcipny, energiczny, prawdziwy wodzirej - z nim nie można się nudzić!
W serialu Małgosia dosłownie wpadła na swojego "księcia z bajki" i już po chwili była zakochana. Ty też dajesz się tak szybko porwać uczuciom?
I tak, i nie. Z wiekiem jestem chyba rozsądniejsza, więc trwa to teoretycznie dłużej. Gdybym była na miejscu Małgosi, na pewno nie zakochałabym się tak szybko w kimś, kto o mały włos mnie nie przejechał! Tym bardziej, że Małgosia wsiadła wtedy do samochodu zupełnie obcego człowieka - ja bym się na coś takiego nie zdobyła!
Nigdy nie jechałaś "stopem"?
Tylko raz mi się to zdarzyło, gdy razem z moim ówczesnym chłopakiem jechaliśmy na wakacje. To była zwariowana podróż: chcieliśmy trafić do Paryża, ale zatrzymaliśmy tira, który jechał do Holandii, więc zmieniliśmy plany. Wsiedliśmy pod Koszalinem, a wysiedliśmy dopiero 30 km od Amsterdamu. To była naprawdę fantastyczna przygoda, ale myślę, że drugi raz bym tego nie zrobiła!
Boisz się, że spotka Cię w podróży jakaś niemiła niespodzianka?
Właściwie, to one zdarzają mi się prawie zawsze - ja wręcz "przyciągam" różne podejrzane osoby! Dlatego zawsze wożę ze sobą coś do obrony, np. lakier do włosów, którym można komuś prysnąć w twarz. Oczywiście zwykle jest schowany w plecaku, ale wyciągam go, gdy robi się niebezpiecznie.

A czułaś się kiedyś naprawdę zagrożona?

Niestety tak! Kiedyś np. do mojego przedziału weszło trzech mężczyzn, którzy zażądali pieniędzy od siedzących obok mnie chłopaków. Przy pierwszej okazji uciekłam dwa wagony dalej, ale później przez całą drogę widziałam, że jestem "na muszce". Czułam, że ci mężczyźni mnie obserwują... Innym razem, gdy szłam podziemiami w Łodzi, 20 drabów w kominiarkach i z pałami zaatakowało grupę chłopaków za mną. To była straszna sytuacja: widziałam, jak za mną maltretują człowieka! To koszmar: pierwszy odruch, to chęć pomocy, ale przecież nie można nic zrobić! Można tylko uciekać. Nawet telefon na policję nic nie daje. Wiem, bo kiedyś chciałam skontaktować się z policją - zrezygnowałam, gdy przez pół godziny nie udało mi się dodzwonić.
Ty naprawdę masz niesamowitego pecha! Może to zły urok?
Nie, nie mogę powiedzieć, że mam pecha, bo odpukać nic mi się do tej pory nie stało. Chyba jednak ktoś nade mną czuwa... Zresztą takie przygody w pewien sposób mogą mi później pomóc. Interesuje mnie także pisanie scenariuszy, a najlepsze są przecież historie z życia wzięte. Więc kto wie, może teraz zbieram doświadczenia, które później wykorzystam w pracy?

Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska

Bitwa more
Jan
Paweł