TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Miłosny debiut – wywiad z Karoliną Nowakowską, serialową Olgą.

. Data publikacji: 2016-02-15

Już pierwszego dnia musiałam zagrać sceny „z grubej rury”: przytulanie, całowanie… Wszystko na raz! Więc stremowana byłam mocno. Ale atmosfera była tak miła, że… po kilku godzinach czułam się, jakbym była na planie już „enty” raz.

Mogłaby Pani krótko opowiedzieć o swojej bohaterce?
Olga jest nową dziewczyną Kuby, więc wchodzi do grona młodzieży rodem z Łowickiej. Dla jego przyjaciół jest tajemnicą, bo Kuba w ogóle o niej wcześniej nie opowiadał. Ale sama Olga o Madzi i Zduńskich wie całkiem sporo. I chce ich poznać. Jest ciepła, wrażliwa… Myślę, że szuka ich przyjaźni.

Ale coś jednak ukrywa…

Tak, ma swoje tajemnice. Stąd nieporozumienia w jej związku z Kubą. On od razu wyznaje, jak bardzo Olga mu się podoba, co do niej czuje… Ona to odwzajemnia, ale – z różnych powodów – nie chce tego okazać. A z drugiej strony boi się, że go straci…
Jak minął Pani pierwszy dzień na planie?
Bardzo fajnie! Ale z nerwów obudziłam się przed szóstą rano. A nastawiłam aż trzy budziki - tak na wszelki wypadek. Panicznie bałam się, żeby nie zaspać!
A co, miała już Pani kiedyś wpadkę z budzikiem?
Niestety… W serialu „Zostać Miss 2”. Przez trzy miesiące zdjęć pracowałam po dziesięć godzin dziennie. Na plan przyjeżdżałam jako pierwsza – czasem nawet przed ekipą. Zawsze świetnie przygotowana i z milionem pytań do reżysera. Koledzy patrzyli na mnie, jak na ufoludka. Aż przyszedł ostatni dzień zdjęć - akurat kręciliśmy scenę finałową… Śpię sobie w najlepsze i nagle budzi mnie telefon. A w słuchawce głos reżysera: „Karolina, ale ty już do nas jedziesz, prawda? Bo wszyscy tutaj czekamy…”. Panika! Nie wiem jak, ale na plan dotarłam w piętnaście minut! Ze łzami w oczach, biegnę, żeby wszystkich przeprosić, a reżyser rzuca tylko: „Spokojnie… Teraz przynajmniej wiem, że jednak jesteś normalna!”.
A wracając do „M jak Miłość” …
Już pierwszego dnia musiałam zagrać sceny „z grubej rury”: przytulanie, całowanie… Wszystko na raz! Więc stremowana byłam mocno. Ale atmosfera była tak miła, że… po kilku godzinach czułam się, jakbym była na planie już „enty” raz. Normalnie, jestem perfekcjonistką. Wszystkim się przejmuję, wszystko przeżywam… A tutaj: po prostu było fajnie! No i znałam już wcześniej Przemka (Cypryańskiego – przyp. red.). Razem byliśmy w studium aktorskim przy Teatrze Żydowskim. Mieszkamy tak blisko, że właściwie jesteśmy sąsiadami. I prywatnie bardzo się lubimy. To mi pomogło. Zwłaszcza, że na planie od razu trafiliśmy do łóżka… (śmiech)
Jak wyglądał casting?
Pamiętam korytarz zapełniony dziewczynami: głowa przy głowie. Tłum! Jęknęłam tylko: „O matko, ciekawe, ile to potrwa…”. Ale wszystko szło bardzo sprawnie. Dostałam do przygotowania trzy sceny, a na castingu zagrałam w końcu dwie - z pierwszego odcinka, w którym Olga się pojawia. A potem usłyszałam: „Dziękujemy!”. I „Następna! Szybko, bo nie ma czasu!”. (śmiech)
Spodziewała się Pani, że wygra?
W życiu! Jak zwykle, byłam z siebie niezadowolona: to mogłam zrobić inaczej, tamto też… Jestem perfekcjonistką - więc niedosyt czuję zawsze! W dodatku słyszałam, że o rolę ubiegało się aż 70. dziewczyn. Więc byłam pewna, że nic z tego. Zostałam tylko, żeby mieć spokojne sumienie: że byłam, zagrałam i dałam losowi szansę… (śmiech)
A pamięta Pani dzień, gdy poznała wynik?


3. kwietnia, 9. rano. Kompletnie zaspana, odbieram telefon: „Dzień dobry, mówi Grażyna Szymańska z produkcji „M jak Miłość”…” Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że w ogóle na jakimś castingu byłam – półtora miesiąca wcześniej. Więc słucham dalej: „Mam nadzieję, że za chwilę usłyszę w pani głosie radość… Chciałabym zaproponować Pani rolę…” Nawet nie odpowiedziałam. Wydałam z siebie dziki wrzask! Na taki „odgłos” szczęścia p. Grażyna nie była chyba przygotowana… (śmiech) Przez chwilę czułam się, jak w ukrytej kamerze. Zwłaszcza, gdy p. Grażynka powiedziała: „Witamy w rodzinie Miłości”… Aż musiałam się upewnić: „Ale prima aprilis to był przedwczoraj, prawda?”
Rozmawiała:
Małgorzata Karnaszewska

Bitwa more
Jan
Paweł