TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Intuicja i pierwiastek Boga - wywiad z Marietą Żukowską

. Data publikacji: 2016-02-15

Teatr przede wszystkim daje mi możliwości. Szereg rzeczy się na to składa. Jestem typem aktora, który musi być prowadzony. Funkcjonuję bardziej w sposób intuicyjny niż intelektualny, co ma oczywiście dwie strony medalu.

Zapraszamy na kolejną część wywiadu z Marietą Żukowską. Tym razem będziecie mogli przekonać się, że mniej znaczy więcej. Dowiecie się również o mistrzach, którzy prowadzili Marietę Żukowską oraz o jej aktorskich kreacjach na dużym ekranie. Przeczytajcie koniecznie!
Trudno było dostać się do szkoły w Łodzi? Pamiętasz ten dzień i jakie wrażenie zrobiłaś na komisji?
Szczerze powiedziawszy, te wszystkie anegdoty o ucinaniu krawatów i zaskoczeniu komisji można wrzucić do kosza. Tak naprawdę, to Łódź mnie wybrała. Chciałam zdawać w różne miejsca. W Łodzi byłam już w trzecim etapie, podczas gdy w Krakowie trwał właśnie pierwszy. Zaryzykowałam i się udało. Przyjął mnie, nieżyjący już niestety, Jan Machulski, opiekun roku. To był wspaniały i ciepły człowiek. Zawsze nam mówił: ja was wybrałem i wierzę w was. Buntujcie się, róbcie. Wiedział, że w młodości jest olbrzymia siła. Pamiętam, że zrobił w szkole taką tablicę z napisem: "Mniej znaczy więcej". Nigdy tego nie rozumiałam, bo jak jesteś młody, chcesz wszystkiego najwięcej! Masz ochotę zagrać za cały świat, zarazić ludzi naokoło swoją energią. Dopiero teraz, po jakimś czasie, wiem, jakie to ma znaczenie i dziękuję mu za wiele rzeczy, które po latach zrozumiałam. Aktorstwo jest dziwnym zawodem. Przy każdej nowej roli musisz zapomnieć o tym, że kiedyś coś Ci się udało. Musisz być czystą kartką i dopiero wtedy zacząć chłonąć.
A propos Twojego nauczyciela ze szkoły... Jan Machulski powiedział: „Marieta to urodzona aktorka, może zagrać wszystko. W każdej roli jest inna i w każdej znakomita. Ona nie gra- ale jest tą postacią, którą ma grać.”
Z kolei dyrektor artystyczny teatru Jaracza w Łodzi: „Od dawna szkoła filmowa w Łodzi nie miała takiej dyplomantki. Przykuwa uwagę od pierwszego pojawienia się na scenie, co jest znamienne dla wybitnych artystów.”
Skąd takie słowa uznania? Czy w jakiś specjalny sposób przygotowujesz się do roli, żeby ją dobrze zrozumieć?
To miłe słyszeć takie słowa od tak znakomitych twórców. Trochę się zawstydziłam... Teatr przede wszystkim daje mi możliwości. Szereg rzeczy się na to składa. Jestem typem aktora, który musi być prowadzony. Funkcjonuję bardziej w sposób intuicyjny niż intelektualny, co ma oczywiście dwie strony medalu. Jeżeli mam złego reżysera to sama widzę, że gram strasznie. Jednak, gdy reżyser umie mnie poprowadzić, to jestem w stanie mu absolutnie zawierzyć. Cały mój sposób na aktorstwo to wielkie skupienie, pokora i kompletne odcięcie się od własnej osoby. Albo wyjdzie albo nie - bez pierwiastka Boga się nie obejdzie.
Miałaś również okazję grać na dużym ekranie w filmie Wiesława Saniewskiego „Bezmiar sprawiedliwości”. Jak wspominasz pracę na planie tego filmu?
Gram w tym filmie bardzo małą rolę – zamordowanej dziennikarki, która ukazuje się na zasadzie retrospekcji. Myślę, że pewne filmy potrzebują jakiegoś akcentu. Reżyser chciał, żeby widz utożsamił się w pewien sposób z tą postacią.
Wiesław Saniewski to niezwykle ciepły człowiek. Rzadko się takich ludzi spotyka. Mimo tego, że gram tam małą rolę, cała ekipa zaopiekowała się mną i doceniła – nawet nie wiem za co (śmiech). Czułam się fantastycznie. Zawsze chciałam zobaczyć, jak to jest na dużym ekranie. I w końcu mi się udało.
Ostatni film z Twoim udziałem - „Nieruchomy poruszyciel” Łukasza Barczyka - wzbudził wiele kontrowersji. Jak ci się pracowało nad tą trudną rolą?


To przełomowy film w moim życiu. Nigdy nie sądziłam, że jako aktorka dojdę do takiego momentu przełamania siebie - w każdy sposób. Musiałam całkowicie zaakceptować siebie, swoje ciało. To bardzo trudne, bo każdy człowiek ma w sobie jakąś sferę, której nie lubi. Zagraliśmy z Janem Fryczem dwie główne role. Gdy się dowiedziałam, że właśnie z nim będę grać, trochę się zestresowałam. To przecież taka tuza teatralna i filmowa, wspaniały aktor. I do tego wszystkiego ja? (śmiech) Jan bardzo mi pomógł na planie. Dwa miesiące pracy przy tym filmie były dla mnie olbrzymią lekcją aktorstwa. Wiele się nauczyłam zarówno od Janka, jak i od Staszki Celińskiej, która grała moją teściową. To ludzie bez rutyny, piękni. Śmieję się, że z taką „przepastną duszą”. Jan mówił, żeby w każdej chwili być przygotowanym, cały czas być w roli, ponieważ kamery i widza nigdy się nie oszuka. Pamiętam, gdy na planie filmowym padałam ze zmęczenia, on do mnie przychodził, potrząsał mną i krzyczał: "Nie śpij, Marieta! Musisz mieć energię!"
Jak byś miała powiedzieć jednym zdaniem: o czym jest ten film?
O miłości. Dla normalnego widza, ten film może być szokiem. To zupełnie inne myślenie o kinie – bardzo nowatorskie i niekonwencjonalne.
W ostatniej już części wywiadu Marieta opowie o swojej miłości do skrzypiec, podróżach - małych i dużych oraz będzie starała się przekonać Was do tego, że bez ryzyka nie ma zabawy! Zapraszamy już wkrótce.
Rozmawiała:
Zuzanna Rzymanek

Bitwa more
Jan
Paweł