Zapraszamy na drugą część rozmowy z Małgosia Teodorską. Tym razem, aktorka zdradzi nam trzy życzenia do złotej rybki i co by zabrała na bezludną wyspę... Miłej lektury!
Jak zareagowała rodzina na wieść o tym, że postanowiła Pani zostać aktorką?
Nigdy nie przyszłam i nie oznajmiłam „mamo będę aktorką” (śmiech). Decyzja o tym zawodzie nie przyszła ot tak. Najpierw poszłam na jeden casting, potem na drugi, trzeci i za którymś razem się udało. Spotkałam wcześniej fajną ekipę przy reportażu „Modelki”. Praca na planie bardzo mi się spodobała. Filmowano nasze codzienne życie i problemy. Ja wychowywałam wtedy małą Wiktorię. I mimo, że to był żywioł totalny, miałam okazję, aby zaobserwować, jak wygląda świat z punktu widzenia kamery, a nie aparatu fotograficznego. Pamiętam, że miałam wtedy kostiumy kąpielowe w żenujących kolorach (śmiech). Ale moi rodzice do dziś przechowują cały reportaż – wszystkie odcinki!
Jako modelka nosiła Pani kreacje nietuzinkowe, myślała Pani o ich projektowaniu?
Nie. Już mi przeszło. Ale kiedyś projektowałam sobie torebki i inne bajery (śmiech). Teraz wszyscy noszą to samo. To smutne. Aby wyrazić siebie nie trzeba nosić tego, co jest modne. Każdy ma inny gust i co innego do niego pasuje.
Sugeruje Pani stylistom na planie, jak powinna ubierać się Ada?
Nie, ale panie w garderobie pytają, w czym się dobrze czuję, a czego nie lubię! Nie ubierają mnie w ciuchy, w których wyglądam źle. A do tego mają tak wprawne oko, że wystarczy przymierzyć parę ubrań i od razu wiedzą, jaki nosi się rozmiar.
Miałaby Pani ochotę przerzucić jakieś kostiumy z planu do swojej garderoby?
(Śmiech). Myślę, że stylistki nie dopuściły mnie jeszcze do wszystkich skarbów, jakie mają. Tych rzeczy jest tyyyle!
Interesuje się Pani motoryzacją. Wymienia się Pani czasem nowinkami motoryzacyjnymi z kolegami z pracy?
Koledzy już mnie trochę znają i czasem pada pytanie: „Teodorska, co teraz masz na oku?” (śmiech). Teraz mam na oku duży samochód.
Wolny czas spędza Pani pewnie z córką Wiktorią?
Moja córka to typ sportowca. Lubi łyżwy, snowboard, chodzi do szkoły sportowej i uprawia pływanie. Najbardziej jednak lubimy spędzać czas z naszym kotem w ogrodzie. Lubimy również rozmawiać podczas długich spacerów. Często też udajemy się na wycieczki rowerowe, jest wtedy bardzo wesoło.
A rodzinne kucharzenie?
Bardzo lubię gotować, ale niestety nikt mi w tym nie towarzyszy. Zawsze się śmieję, że kupię sobie ptaka gwarka, który będzie ze mną rozmawiał w kuchni.
Chciałaby Pani, aby córka poszła w Pani ślady?
Nie rysuję jeszcze jej przyszłości. Na razie Wiktoria chciałaby zostać lekarzem weterynarii, aby móc pomagać zwierzakom. Ale przeszłyśmy już kilka etapów różnych zainteresowań. Od sprzątaczki po wróżkę (śmiech).
Tam dom, gdzie serce twoje - gdzie Pani zostawiła swoje serce?
Bardzo dobrze czuję się w Warszawie. Tu się urodziłam. Zawsze marzyłam, aby mieć dom z ogrodem i to się spełniło. Teraz chciałabym mieć dużo dzieci i zwierząt.
Życzenia do złotej rybki?
Ciężkie pytanie. Oczywiście gram w totka, gdy jest dużo do wygrania, bo to kusi i nęci. Chciałabym wygrać i razem z rodziną popłynąć w rejs wielkim pasażerskim statkiem. Dobrze by było, gdyby złota rybka załatwiła mi na ten czas wolne od choroby morskiej. Chciałabym też, aby moja córka wyrosła na zdrową i mądrą osobę. A że wszystko w życiu przychodzi ciężko, więc byłoby miło, gdyby udało się trochę uprościć jej tę drogę.
Co Pani zabrałaby ze sobą na bezludną wyspę?
Zabrałabym dwie najbliższe mi osoby: córkę i mojego narzeczonego. Bez nich i muzyki nie mogłabym żyć. Kiedyś moja córka zadała mi pytanie, czy kiedyś spędziłam jeden dzień nie słuchając żadnej muzyki? I z pewnością nie było takiego dnia. A na bezludnej wyspie bardzo bym za tym tęskniła.
W kolejnej części wywiadu będziecie mogli przeczytać o reakcjach fanów na Małgosię i ciekawym spotkaniu ze… Snoop Doggiem. Zapraszamy już wkrótce.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska