TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

"Po prostu mam dużo energii w sobie!" - wywiad z Andżeliką Piechowiak

. Data publikacji: 2016-02-15

Chciałabym dostać rolę, do której musiałabym się całkowicie zmienić. Przynajmniej miałabym bodziec, aby to zrobić. Nie wiem tylko, jak by to zniósł mój narzeczony?

Zapraszamy na następną część wywiadu z Andżeliką Piechowiak. Tym razem aktorka opowie o „kocim” dziennikarstwie, swoim foto hobby i pewnej nieprzewidzianej sytuacji w jej życiu!
A po wywiadzie... zapraszamy do galerii zdjęć autorstwa naszej gwiazdy - Andżeliki Piechowiak. Skąd u niej pasja do fotografowania? Dowiecie się z poniższego tekstu.
Dlaczego aktorstwo?
Dobre pytanie! Dlatego, że w 2 klasie szkoły podstawowej zagrałam główną rolę w teatrzyku dziecięcym pt. „Miś bąbelek”! Wtedy stwierdziłam, że to jest fenomenalny zawód i ja na pewno będę aktorką. Od tamtej pory trzymam się tej myśli (śmiech).
Na ile zrealizowałaś się jako aktorka od momentu skończenia Warszawskiej Szkoły Teatralnej?
Myślałam, że więcej będę grała w teatrze. Tam czekają na aktorkę znacznie lepsze, ciekawsze i bardziej różnorodne propozycje. Ponieważ jednak bardzo lubię pracę przed kamerą, nie narzekam.
W filmie nie ma dobrze napisanych ról dla kobiet?
Jest ciężko coś ciekawego znaleźć. Z tego, co zauważyłam, do wyboru są raczej konkretne typy bohaterek. Pierwszy to kobieta lekkich obyczajów, jej przeciwieństwem jest „kobieta na medal” - prawdziwy ideał, wszyscy są z niej dumni. Kolejny typ to – „twarda bizneswoman”. Taki podział na kobiety, które siedzą w domu i te, które robią karierę jest pewnym zafałszowaniem świata. Większość z nas stara się łączyć tysiące rzeczy, szukać dla siebie miejsca, przeżywając po drodze różne problemy i rozterki. Czasem musimy podejmować bardzo ciężkie decyzje, a codzienność najczęściej nie układa się po naszej myśli. Takich postaci mi brakuje.
I czekasz na taką rolę?
Myślę, że każda aktorka w Polsce czeka. A 98 procent się nie doczeka i taka jest prawda. Mój kolega zapytał mnie po skończeniu szkoły - jesteś aktorką i co teraz? Do czego Ty możesz właściwie dążyć w tym zawodzie? W pewnym sensie miał rację. Nie każda z nas zagra Lady Makbet czy Ofelię. Ale mimo wszystko nie żałuję decyzji o wyborze zawodu, nie zamieniłabym go na żaden inny.
W szkole nie przygotowują na brutalne zetknięcie się z rzeczywistością?
Niby tak, ale w szkole żyje się inaczej. Ma się też pełen wachlarz ról do wyboru. W jednym półroczu gra się komedie, współczesny dramat, antyczne tragedie. Jeśli nawet gdzieś w świadomości przechodzi przez myśl, że na zewnątrz jest taka „mizeria”, to ma się nadzieję, która zawsze umiera ostatnia. Zazdroszczę aktorom, którym udało się zagrać trzy różne wyraziste role, w których mogli pokazać swoje umiejętności i poszaleć! Inni czekają. Dobrym sposobem na uniknięcie frustracji i wypełnienie momentów, kiedy pracuje się mniej, jest nie skupianie się tylko na aktorstwie. To pozwala na dystans i na satysfakcję realizowania innych pasji. Dzięki temu ma się taki parasol ochronny.
Parasol ochronny... Słyszałam, że jesteś dziennikarką i fotografujesz?
Oj, nie nazwałabym się dziennikarką, ani tym bardziej fotografem...
Ale parę lat temu prowadziłaś program kulturalny „Maqulatra”na ZipZapie…


Tak, tuż po szkole teatralnej przez około dwa lata prowadziłam program kulturalno-rozrywkowo-informacyjny dla dzieci i młodzieży. Dziennikarstwo gdzieś się za mną ciągnie. Przed „Maqulaturą” pracowałam w telewizji lokalnej w Świnoujściu. Teraz piszę do rożnych gazet. Niedługo wydaję książkę, w której będą wywiady, które przez prawie trzy ostatnie lata przeprowadzałam do miesięcznika „Kocie sprawy”. Sławni i lubiani w dowcipny, mądry, czasem wzruszający sposób, opowiadali mi o swoich pupilach. Myślę, że to będzie miła lektura dla tych, którzy kochają i lubią koty. Ale termin dziennikarstwo kojarzę z poważnymi sprawami. Dla mnie dziennikarzem jest np. Monika Olejnik.
Która rozmowa była dla ciebie najciekawsza?
Trudno mi ocenić. Każdy posiadacz kota pięknie opowiada o swoim pupilu. Natomiast dla mnie największym wyzwaniem było spotkanie z Joanną Chmielewską. To jedna z moich ukochanych pisarek! Jak byłam małą dziewczynką zamiast czytać: „Dzieci z Bullerbyn” czy „Anię z Zielonego Wzgórza”, zaczytywałam się w książkach Chmielewskiej. Do tej pory uwielbiam stworzone przez nią postacie, sposób narracji, poczucie humoru. Dlatego zrobić wywiad z pisarką, którą się bardzo ceni to dopiero przeżycie! Autoryzacja też kosztowała mnie trochę stresu. Na szczęście nie poprawiła niczego, co bardzo mnie ucieszyło.
Skończyłaś też dwuletnie Warszawskie Studium Fotografii.
Po prostu mam dużo energii w sobie! Podjęłam decyzję o nauce w momencie, kiedy nadeszły wakacje. Pamiętam, że wtedy skończyły się spektakle w teatrze, program w ZipZapie i „Lokatorzy”. A Michał Lesień - mój narzeczony, wyjechał do Holandii, kręcić program do Discovery o gadżetach i eksperymentach. Nie chciałam siedzieć i czekać na nowe propozycje nic nie robiąc. A, że lubię się uczyć, rozejrzałam się za dodatkowymi studiami.
Lubisz fotografować?
Oczywiście, ale nie tak z przypadku. Lubię się nastawić, że pojadę gdzieś robić zdjęcia. Mam wtedy czas i spokój, który pozwala uważniej obserwować.
Czym fotografujesz?
Mam cyfrowy i analogowy aparat. Ostatnio zaszalałam inwestując w obiektywy! Zaczynałam od kliszy czarno-białej. Zawsze strasznie mnie kręciło siedzenie w ciemni, dlatego wygospodarowałam na nią oddzielne pomieszczenie w naszym mieszkaniu. Najbardziej lubię fotografie czarno-białe, bo mają najsilniejszy przekaz. Uwielbiam fotografować ludzi, zatrzymywać ich emocje, ułamki życia. Tak jak w aktorstwie najbardziej interesuje mnie człowiek, na piękno krajobrazu jestem mniej czuła. Czego nie może znieść moja mama - geograf z wykształcenia (śmiech).
Masz odwagę zaglądać aparatem prosto w twarz?
Kiedyś miałam takie zadanie w szkole – chodzić po Warszawie i po prostu robić zdjęcia ludziom. Było mi strasznie trudno. Nadal uważam, że są sytuacje, kiedy nie mam prawa wycelować obiektywem prosto w nos. Są oczywiście miejsca na świecie, gdzie ludzie reagują na to względną obojętnością. Najlepiej wychodziło mi to w Nowym Yorku. Tam absolutnie nikogo to nie rusza i przez to jest łatwiej.
Ale Twoja największa pasja życiowa to…
Aktorstwo! Bez aktorstwa nie potrafię żyć!
Ile byś zrobiła, aby dostosować się do wymogów roli?


Jeśli chodzi o wizualną sprawę, nie miałabym problemów ze zmianą koloru włosów, czy przybraniem na wadze. Dla aktorki ciało jest narzędziem pracy. Chciałabym dostać rolę, do której musiałabym się całkowicie zmienić. Przynajmniej miałabym bodziec, aby to zrobić. Nie wiem tylko, jak by to zniósł mój narzeczony? Ale trudno, też jest aktorem i powinien zrozumieć (śmiech). Najfajniej jest, kiedy zaskakuje się widza zarówno kreacją aktorską, jak i scenicznym image.
Jak przygotowujesz się do roli?
Nigdy nie przydarzyło mi się przyjść na plan bez znajomości scenariusza i tekstu. Dla mnie jest to podstawa! Ale tu ciągle wracamy do tego, że nie gram obecnie takich ról, dla których faktycznie musiałabym poświęcić pół roku na staranne przygotowania.
Zdarzyły ci się w karierze aktorskiej jakieś nieprzewidziane sytuacje?
Przy „Lokatorach” zdarzyła mi się groźna sytuacja. W jednej ze scen miałam wjechać do garażu i z impetem zahamować. Byłam w trakcie robienia kursu na prawo jazdy i stwierdziłam, że sama mogę to zrobić. Aktorowi, który nie ma prawa jazdy, nie wolno pozwalać jeździć samochodem. Była to jednak scena w garażu, więc nie stanowiłam niebezpieczeństwa dla ruchu drogowego. Z przodu stał operator i oświetleniowiec. Światło, świecące mi w oczy, było tak silne, że trudno było mi ocenić, gdzie dokładnie znajduje się kamerzysta. Tym bardziej w ciemnym garażu na ciemnym tle. Kierownik planu miał mi dać znak, kiedy mam się zatrzymać. Na próbie wyszło świetnie. Na ujęciu nie zauważyłam machnięcia. Nacisnęłam awaryjnie hamulec, a na planie zapadła cisza jak makiem zasiał. Operator daleko odskoczył od kamery. Gdyby tego nie zrobił wbiłabym go w ścianę razem z kamerą...
Już wkrótce będziecie mogli przeczytać o tym, jakiego zwierzęcia panicznie boi się Andżelika, jakich aktorów podziwia i jaki ma stosunek do własnej osoby. Zapraszamy!

Rozmawiała: Joanna Rutkowska

Bitwa more
Jan
Paweł