TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

„Jestem morskim zwierzakiem” – wywiad z Andżeliką Piechowiak

. Data publikacji: 2016-02-15

W czasie wolnym najbardziej lubię spać! Zawsze mi się coś śni, czasem nawet gotowe scenariusze. Chyba powinnam po obudzeniu siadać i pisać.

Zapraszamy na kolejną część rozmowy z Andżeliką Piechowiak. Tym razem aktorka opowie, dlaczego wpada czasem w histeryczny chichot, o niezapomnianej romantycznej podróży i tym, czy jest „kocią mamą”...
Szefem kuchni w domu jest Twój narzeczony Michał, ale Ty też masz jakieś potrawy, które są Twoją specjalnością...

Faszeruję wszelkie możliwe warzywa dostępne na rynku najróżniejszymi rzeczami (śmiech). Oprócz tego, robię jeszcze wymyślne pasty, np. spaghetti z owocami morza i ze szpinakiem. W kuchni uwielbiam tworzyć. Nie korzystam z książek kucharskich, wszystko robię na oko. Muszę mieć tylko czas, żeby spokojnie zaplanować, kupić, zrobić - wtedy czerpię z tego satysfakcję. Chcę się gotowaniem delektować. Od szybkiego gotowania staram się ustrzec - od tego jest właśnie Michał (śmiech). Ale ostatnio mam taką popisową sałatkę, którą się wszyscy zajadają.
A „M jak Miłość” dostanie przepis?

To bardzo prosta sałatka. Kurczak wędzony, ananas, sałata, zwykły, świeży ogórek i „Sos tysiąca wysp”. Na dwie osoby kupuję dwa udka, puszkę ananasa, dodaje tylko pieprz. To najprostsza sałatka do zrobienia w 5 minut przed podaniem!
Pochodzisz ze Świnoujścia - wrócisz tam za jakiś czas?

Świnoujście jest miejscem mojego dzieciństwa. I tak jak dzieciństwo, jest to już zamknięty rozdział w moim życiu. Tam mieszkają moi kochani dziadkowie i lubię to miejsce odwiedzać. Wychowanie nad Bałtykiem, dziadek marynarz i pewna tradycja sprawia, że jestem zakochana w morzu. Uwielbiam leżeć na plaży, słyszeć szum fal i skrzek mew. Z pewnością jestem morskim zwierzakiem, ale osiadłym w Warszawie (śmiech).
Lubisz podróżować. Gdzie Ci się podobało najbardziej?

Kocham klimaty Ameryki Południowej. A miejscem, do którego tęsknię jest Kuba! Ten klimat, słońce, owoce morza, muzyka i ci niesamowicie życzliwi ludzie, z humorem patrzący na życie, roztańczeni, rozśpiewani... W Europie najbardziej lubię Hiszpanię i Portugalię. Namiętnie uczę się hiszpańskiego.
A przeżyłaś jakąś zwariowaną podróż?

W ubiegłym roku Michał zorganizował dla mnie podróż – niespodziankę. Do ostatniej chwili trzymał mnie w niepewności, dokąd lecimy. Niestety, musiał się wygadać na lotnisku. Stał przed nami pewien pan - Belg, pracujący w Polsce i natarczywie nas wypytywał, chciał, żebyśmy pomogli jego żonie, która wracała do domu, wystraszona samotną podróżą. Zdegustowany Michał musiał ujawnić rąbka tajemnicy. Pojechaliśmy do Brugii. To rzeczywiście taka Wenecja Północy. Urokliwe miasteczko, piękne, zabytkowe średniowieczne budowle, mosty, kanały. Jeździliśmy dorożką, chodziliśmy po miłych knajpkach. Było bardzo romantycznie.
Jak spędzasz czas wolny?

W czasie wolnym najbardziej lubię spać! Zawsze mi się coś śni, czasem nawet gotowe scenariusze. Chyba powinnam po obudzeniu siadać i pisać (śmiech). Latem jestem bardziej aktywna. Uprawiam jogging w Lesie Kabackim i wtedy czuje, że robię coś dla swego ciała. Kiedy jednak robi się zimno, to jak niedźwiedź chętnie zapadłabym w zimowy sen. Ostatnio zaczęłam poważnie myśleć o squashu. Słyszałam, że jest to potwornie męczące i świetnie ćwiczy wszystkie mięśnie. O ile nie zabije się piłeczką, albo nie rozpłaszczę na ścianie, to może znajdę w końcu sport dla mnie.
Nie mogłoby to być po prostu pływanie?


Jestem znad morza, a nie umiem pływać (śmiech). Raz się podtopiłam w morzu i to mi wystarczyło, aby nabrać lęku przed wodą. Czasem na wakacjach coś tam próbuję, ale trudno to nazwać pływaniem, raczej chwilowym nieudolnym utrzymywaniem się na wodzie. Kilkanaście osób już mnie próbowało nauczyć, łącznie z dwoma ratownikami, ale w końcu każdy się poddawał. Potrafię złapać kurczowo za szyję, wpaść w histeryczny chichot i cały czas mówić: „nie puszczę!” (śmiech). Po pół godzinie każdy ma dość…
Słyszałam też, że robisz na drutach i szydełkujesz. Imponujące...

Robótki mnie odprężają! Wolę tak spędzać czas i zrobić szal niż np. siedzieć przed komputerem. Surfowanie w Internecie, udzielanie się na forach, w ogóle mnie nie dotyczy. Pracuję na komputerze, bo muszę, ale wirtualne życie mnie nie interesuje i tak mam dużo do zrobienia w „realu”.
Uwielbiasz koty, jesteś taką „kocią mamą”?

Hmmm, ludzie często mówią „kocia mama” z lekko ironicznym uśmieszkiem. Ale jeśli przygarnięcie kolejnego zwierzaka i uratowanie mu życia spowoduje, że przylgnie do mnie „łatka - kociej mamy” to tak, jestem (śmiech).
Narzeczony – Michał nie buntuje się?

Już zaraził się kotami ode mnie. Mieliśmy skończyć na dwóch. Trzeci jest absolutnie nie planowanym przypadkiem. Kiedy znaleźliśmy go w Międzyzdrojach podczas ubiegłorocznego Festiwalu Gwiazd, na środku obskurnego hotelowego podwórka, był obrazem nędzy i rozpaczy. Sześciotygodniowy, chory, głodny, brudny, miauczał niemiłosiernie, wzywając pomocy. Nie zastawialiśmy się ani chwili, tylko go wzięliśmy. Nie wiem, kto mógłby przejść obojętnie koło tego stworzenia. W każdym razie ja nie chciałabym mieć do czynienia z takim człowiekiem, o jakiejkolwiek znajomości nie wspominając.
To pewnie w dzieciństwie w domu było prawdziwe zoo?

Rodzice nie pozwalali mi trzymać w domu czworonoga. Próbowali mi ten brak kota, czy psa zrekompensować. Miałam chomiki i papużki, ale i tak przynosiłam do domu, co mogłam (śmiech). Kiedyś z koleżanką przygarnęłyśmy małą wronę, która wypadła z gniazda. Znalazłyśmy ją pod cepelią, stąd imię, jakie jej dałyśmy - Cepelia.
W domu przemontowałyśmy klatkę po papugach na większą. Początkowo próbowaliśmy ją ukrywać. Trudno jednak schować wronę, która drze się na cały dom dość krzykliwym głosikiem. Straszne były o to awantury. Dwa dni wytrzymywała u mnie, dwa dni u koleżanki. Wreszcie jak już ją odkarmiłyśmy i nauczyłyśmy latać, zwróciłyśmy jej wolność.
Już wkrótce, z kolejnej - ostatniej już części wywiadu z Andżeliką Piechowiak - dowiecie się czegoś więcej o jej kobiecych drobiazgach, sprawdzonej wróżbie i życzeniu, które może spełnić tylko Aladyn. Zapraszamy!

Rozmawiała: Joanna Rutkowska

Bitwa more
Jan
Paweł