TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Nic nie jest podane na srebrnej tacy... – wywiad z Anią Karczmarczyk

. Data publikacji: 2016-02-15

Uśmiechnięta, energiczna, a zarazem delikatna blondynka... Umie walczyć o swoje, choć najbardziej ceni w sobie ufność. W przyszłości technik hotelarstwa i zawodowa aktorka. A jeśli nie aktorka to dietetyczka. Jak sama twierdzi - czas pokaże.

Zapraszamy na pierwszą część wywiadu z Anią Karczmarczyk wcielającą się w postać Oli - nowej bohaterki „M jak miłość”. Młodej dziewczyny, która z impetem wtargnęła w życie Pawła i trochę w nim namiesza...
Jak zaczęła się Twoja przygoda z „M jak miłość”?
Przyszłam na casting do serialu. Miałam do zagrania trzy sceny. Jedną z nich była scena w samochodzie, gdy widzowie po raz pierwszy poznają moją bohaterkę - Olę. Już na castingu pomyślałam, że fajnie by było zagrać taką żywiołową postać.
Twoja bohaterka to silna i odważna osoba. Podoba Ci się charakter Oli?
Pewnie, że tak. Jeszcze nie miałam okazji grać dziewczyny, która jest tak bardzo uczuciowa, a jednocześnie tak bardzo bojowa! Podoba mi się w niej to, że umie walczyć o swoje. Jest przez to strasznie pyskata, ale Ola uczy się życia, czyli rozpoznawania w ludziach dobra i zła. Jeśli ktoś jej nie odpowiada lub ją zawiedzie - potrafi tego kogoś odtrącić w bardzo ostry sposób.
Odnajdujesz w Oli coś, co kryje się również w Tobie samej?
Podobnie jak Ola jestem bardzo ufna. I parę razy mnie to zgubiło. Ale nie przestałam wierzyć w ludzi i tej cechy bym nie chciała u siebie zmienić. Staram się też walczyć o swoje, bo bez tego się nie przetrwa w życiu. Nic nie jest podane na srebrnej tacy...
Paweł to facet z bagażem doświadczeń. Czy Ola nie jest za młoda na takiego przyjaciela?
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach nie ma już takich barier, jak wiek. Dla Oli Paweł jest rycerzem na białym koniu, który ją ocalił, który jest jej przyjacielem, dla którego chce jak najlepiej. Ale zdaje sobie sprawę z tego, że Paweł został zraniony przez Majkę i przez to obrywa ona. Trudno jest jej się odnaleźć w tej sytuacji.
Jak wspominasz swój pierwszy dzień na planie?
Bardzo dobrze! Byłam dzień wcześniej na hali, gdzie kręcony jest serial. Zwiedziłam wszystkie obiekty, poznałam ludzi z ekipy i rozmawiałam z jednym z reżyserów na temat mojej postaci. A potem przyszedł dzień zdjęciowy. Było strasznie zimno i miałam na sobie ze trzy pary ocieplaczy. Wyglądałam jak opatulony bałwanek, który ledwo rusza kończynami (śmiech).
Zawsze chciałaś być aktorką?
Zawsze ciągnęło mnie do kamery, do publicznych wystąpień, czy udawania kogoś innego. W każdym przedstawieniu brałam udział. Myślę, że odziedziczyłam smykałkę po moim tacie, który kiedyś marzył o szkole teatralnej. Ale stan wojenny pokrzyżował mu plany.
Uczysz się gdzieś aktorstwa?
Uczę się przez pracę na planach.
A z kim ćwiczysz tekst?
Wiem, że ważne jest, aby mnie ktoś posłuchał, zobaczył. Moja młodsza siostra - Martyna - ma ostatnio ochotę by mi pomagać, więc to wykorzystuję (śmiech). A poza tym, to głównie tata ze mną ćwiczy. Kiedyś sam chodził do szkoły państwa Machulskich i potrafi mi powiedzieć, co jest źle, co poszło mi nie najlepiej i jak powinnam to poprawić. Ma też większy dystans ode mnie do tego, jak wypadłam.
Oglądasz efekty swojej pracy?
Oglądam siebie, by wyciągnąć z tego naukę. Reżyser widzi całość, za to ja rozkładam swoją scenę na części pierwsze. Od razu analizuję, co mogłam lepiej, czego następnym razem nie powinnam robić...
Jeśli tak Cię pasjonuje aktorstwo, to czemu wybrałaś Zespół Szkół Gastronomiczno-Ekonomicznych?


Myślę, że dla ukierunkowania artystycznego nie ma znaczenia, gdzie się teraz uczę. Poszłam do technikum na profil technik hotelarstwa, bo bardzo chciałam studiować dietetykę, a tylko w tej szkole znalazłam zajęcia z technologii żywienia oraz podstawy prawa i ekonomii, które mogą się przydać w przyszłości. Poza tym, jak skończę szkołę, to mam zawód – oczywiście, jeśli zdam egzamin. Ale to za rok, na razie jestem w trzeciej klasie. Jeśli zdecyduję się pójść do szkoły teatralnej i potem coś mi nie wyjdzie, zawsze mogę wrócić do tego, co już wiem i umiem. Myślę, że to jest rozsądna decyzja.
Czyli nie chcesz pozostać naturszczykiem?
Kiedyś w starszych wywiadach mówiłam, że nie chcę iść do szkoły teatralnej, bo to nie jest potrzebne. Chodziło mi o to, że wielu aktorów zrobiło eksternistycznie dyplom i cały czas występowali. Nie wiem też, czy gra w teatrze jest tym, co mnie interesuje w zawodzie aktora. A mam wrażenie, że szkoły teatralne przygotowują głównie do tego. Myślę jednak, że warto by było spróbować i zdobyć warsztat. Nauczyć się mówić do przysłowiowego „ostatniego rzędu”. Spędzać w grupie 24 godziny na dobę, próbując role... Poza tym, szkoła teatralna musi być ciekawa ze względu na dobór osób, które tam się dostają. Ostatnio rozmawiałam ze studentem tej szkoły, który powiedział, że to miejsce dla masochistów, ale i tak je kocha (śmiech).
Już wkrótce kolejna część wywiadu z młodą aktorką. Tym razem dowiecie się, kiedy wyglądała jak słodki cukiereczek oraz o pierwszej poważnej roli w jej życiu. Przeczytacie też, co dodaje Ani skrzydeł. Zapraszamy!
Rozmawiała: Joanna Rutkowska

Bitwa more
Jan
Paweł