TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

„Pracowe” ADHD - wywiad z Olgą Bołądź

. Data publikacji: 2016-02-15

Gdy byłam dzieckiem, marzyłam o karierze prokuratora lub przestępcy. Zawsze byłam niespokojna i gdy ktoś coś przeskrobał, to było wiadomo, że to ja.

Zapraszamy na drugą część rozmowy z Olgą Bołądź. Aktorka opowie o swoim ulubionym miejscu na planie filmowym. Zdradzi też, czy zostanie wpisana w poczet sławnych aktorskich Torunian oraz wspomni o swoim wyjeździe na stypendium do Barcelony.
Pierwsza zasada aktora na planie to?
Zawsze grać na 100% swoich możliwości i nie sprawdzać na podglądach, jak się wypadło.
Słyszałam, że masz „pracowe” ADHD.
Tak. Uwielbiam swoją pracę. Wtedy nie nudzę się, mogę uczestniczyć w czymś ciekawym, wiecznie żywym, a to zapewnia mi właśnie plan filmowy! Tam najczęściej można mnie znaleźć z ekipą techniczną, z którą bardzo dobrze się czuję. To są ludzie, którzy ciężko pracują. Nie byłoby mnie, gdyby nie oni.
Jesteś młodą aktorką, ale za jakiś czas, gdzieś za rogiem może czaić się rutyna...
Staram się mieć w sobie tę samą radość i pragnienie wcielania się w postać, jakbym grała swoją pierwszą rolę. I ja tak zawsze się czuję - jak podlotek. Wchodzę na plan i wszyscy są nowi, nowa rola, nowe doświadczenie. Zastanawiam się, czym sama siebie zaskoczę. I mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Twoja droga do aktorstwa zaczęła się...
W Toruniu. Stąd jest też Małgosia Kożuchowska i Joasia Koroniewska. Przez cztery lata nauki w liceum uczęszczałam do studia poetyckiego w młodzieżowym domu kultury. Pamiętam, że pani na tablicy pokazywała nam wykres, kto z absolwentów jej studia skończył szkołę teatralną. Było tam wielu aktorów, z którymi teraz spotykam się w pracy. Jak widać historia zatoczyła koło...
Czy teraz i Ty jesteś wpisana w poczet tych, którym się udało?
Chyba nie. Byłam z tych, którzy się ciągle spóźniali i byli niepokorni. Zawsze dostawałam przez to wciry, więc nie wiem, czy dla takich jak ja jest miejsce na tej tablicy (śmiech).
Chciałam zapytać, czy byłaś prymuską czy leserem, ale chyba mam już odpowiedź.
Taka już moja rogata natura. Gdy byłam dzieckiem, marzyłam o karierze prokuratora lub przestępcy. Zawsze byłam niespokojna i gdy ktoś coś przeskrobał, to było wiadomo, że to ja. Moja starsza siostra została prawniczką, a ze mną rodzice mieli zawsze sporo kłopotów. Pamiętam, jak powiedziałam im, że chcę zdawać do szkoły teatralnej. Usłyszałam: „dziecko, najpierw zdaj maturę” (śmiech). Postanowiłam, że spróbuję tylko raz. Jak się nie uda, to dam sobie spokój z aktorstwem. Ale się dostałam i okazało się, że ta praca jest całym moim życiem!
Jaka była Twoja droga od zabawy w teatr do miłości i pasji życiowej?
Zaczęłam grać w szkolnym teatrze. W ostatniej klasie liceum przyjechaliśmy do Warszawy na Festiwal Korczakowski. Poszłam do teatru i wyszłam oczarowana. Czasem widzisz coś codziennie, ale zupełnie nie zwracasz na to uwagi. Aż w końcu przychodzi taki moment, kiedy pierwszy raz to zauważasz. I ja coś takiego dostrzegłam w sobie. Po czterech latach zabawy w teatr chciałam spróbować tego na poważnie. I pomyślałam - następny krok to szkoła teatralna. Ale nie uważałam, że jestem świetna, że się nadaję... przecież tyle osób, równie mocno tego pragnących, chciało się dostać. Mnie się to udało. Miałam szczęście.
Jaki wpływ miała na Ciebie stwierdzona dysortografia?


Zawsze lubiłam polski i pisanie, ale moje prace były gorzej oceniane za błędy. W końcu się ktoś się zorientował, że coś jest nie tak. Później miałam taryfę ulgową, ale w życiu tak naprawdę nie ma taryf ulgowych. Np. moją inną wielką miłością są języki obce. Posługuję się językiem włoskim i angielskim, ale zajęło mi o wiele więcej czasu uczenie się pisowni niż mowy w tych językach. Jednak nie można się poddawać, ani przejmować. Trzeba robić swoje i osiągać cele.
Angielski rozumiem, a język włoski do czego Ci był potrzebny?
Moja mama mieszka we Włoszech od wielu lat. Jeździłam do niej i naturalnie uczyłam się tego języka. To mi potem pomogło w czasie, gdy wyjechałam na stypendium ze szkoły teatralnej do Hiszpanii. Wyjeżdżając do Barcelony nie umiałam nic i tam na miejscu poznawałam język. Dzięki znajomości włoskiego jakoś się dogadywaliśmy.
Trudno jest zrezygnować z zajęć w Polsce i wyjechać na stypendium?
W szkole teatralnej mało osób się na to decyduje, bardzo trudno jest podjąć decyzję o wyjeździe. Ludzie jak się już dostaną do wymarzonej szkoły, skupiają się na niej całkowicie. Boją się, że coś przegapią, albo stracą szansę dokonać czegoś niesamowitego. A ja uważam, że wyjeżdżając zrobiłam coś dla siebie. Wiele się nauczyłam - przede wszystkim dystansu do swojej osoby i do swojego zawodu. Jak nie zagram jakiejś roli, to nie skończy się mój świat.
Niebawem ukaże się trzecia część rozmowy z aktorką. Dowiecie się czegoś więcej o jej zamiłowaniu do czytania, guście kulinarnym oraz o funkcjonowaniu Olgi w chaosie. Zapraszamy!
Rozmawiała: Joanna Rutkowska

Bitwa more
Jan
Paweł