TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Bez jabłek nie kręcimy - rozmowa z Teresą Lipowską

. Data publikacji: 2016-02-15

"Gdy miała dziesięć lat, w Warszawie odbyła się premiera filmu Leonarda Buczkowskiego pt. „Zakazane piosenki”. A na Broadwayu swoją premierę miała sztuka Tennessee Williamsa - „Tramwaj zwany pożądaniem”. Indie uzyskały niepodległość, a w Polsce rósł w siłę ustrój socjalistyczny. W 1947 roku urodził się też Seweryn Krajewski."

Nasz serial świętuje dziesiąte urodziny. Z tej okazji zapraszamy na jubileuszowy wywiad z Teresą Lipowską, która opowie o swoich serialowych wspomnieniach, tajemnicach... I o tym, jaka była, gdy sama miała 10 lat. Zapraszamy.
Pani Tereso, dziesięć lat „M jak Miłość”, czwarty zlot jego Fanów - jak się Pani podobało?
Impreza jak najbardziej udana. Sporo ludzi przyjechało - niektórzy nawet z bardzo daleka - i w miarę możliwości chcieliśmy się z nimi spotkać, podpisać zdjęcie, uścisnąć dłoń. W pewnym momencie już ze zmęczenia widziałam poczwórnie (śmiech), ale rozdawałam autografy do samego końca. Ostatnią godzinę już na siedząco. To się naszym Fanom po prostu należy!
Jak wyglądają relacje aktorów po wspólnej dekadzie gry na jednym planie?
Jest bardzo sympatycznie. Aktorzy będący w serialu właśnie te 10 – 9 lat, są ze sobą zżyci. Bardzo dużo o sobie wiemy, ale niewiele utrzymujemy kontaktów poza pracą, bo nikt nie ma na to czasu. Każdy ma plan dnia wypełniony od rana do nocy. Plan serialu, teatr, radio, telewizja, dubbingi i przede wszystkim rodziny!
Kto jak kto, ale słyszałam, że z Panią wszyscy mają dość bliskie i ciepłe kontakty.
Jestem osobą otwartą na ludzi, więc wielu moich kolegów i koleżanek przychodzi do mnie z różnymi prywatnymi sprawami. Zawsze chętnie słucham i jeśli chcą, to służę im radą z mojego doświadczenia zawodowego, rodzinnego, czy życiowego.
Czy na planie serialu jest w stanie Panią coś zaskoczyć?
Chyba niewiele. Nie mając pojęcia o szachach rozegrałam wiele partii, nawet turniejowych! Fachowo obsłużyłam komputer. Po prostu gram to, czego oczekują ode mnie scenarzyści.
A może poprzez plan serialu zasmakowała Pani w przyjemności surfowania w Internecie lub rozgrywa Pani partię szachów od czasu do czasu?
Nie! Szachy na pewno nie, a kurs komputerowy skończyłam, bo jestem przedstawicielką „Akademii E-Seniora”. Dlatego wiem, jak się włącza i wyłącza komputer i jak on działa. Nie ciągnie mnie jednak do tego. W wolnych chwilach mam tyle ciekawszych rzeczy do zrobienia, że nie chcę siedzieć przed ekranem komputera. Myślę, że gdybym nie miała co zrobić z czasem, to na pewno wykorzystałabym moje umiejętności obsługi Internetu. Poza tym, wolę z kimś porozmawiać niż mailować. Z prostej przyczyny - jak zadzwonię do osoby mi bliskiej, to po głosie słyszę, w jakim jest nastroju. A jak ktoś mi napisze, że wszystko w porządku, to ja tak naprawdę nie wiem, co się z nim dzieje.
Pierwszy odcinek serialu to 40-lecie małżeństwa seniorów. Niedawno Mostowiakowie świętowali 50-lecie. Wróciły wspomnienia?
Raczej refleksje. Bardzo dużo osób dołączyło do naszej rodziny. Niestety są też takie, które odeszły, niektóre na zawsze... Wiele osób się zmieniło, wiele wątków zostało skończonych, ale za to rozpoczęto nowe. Bo nie jest możliwe, aby operować akcją przez tyle lat tylko wokół kilku wybranych osób. Zmiany są nieuchronne, jak w każdej rodzinie.
Mostowiakowie nie znudzili się sobą?
Ja z Witkiem Pyrkoszem bardzo często jesteśmy ze sobą na planie, ale też stale coś się między nami dzieje. Scenarzyści bardzo o to dbają. Wymyślają nam interesujące sytuacje. Raz się kłócimy, a za chwilę kwiatki sobie kupujemy. Dlatego jest dość kolorowo i życie seniorów nie jest monotonne.
Co nieodłącznie kojarzy się Pani z serialem?


Szarlotka oraz jabłka! Nie wiem, czy to się rzuca w oczy, ale Barbara piecze tylko i wyłącznie szarlotkę. Dlatego u nas nie ma dnia na planie, żeby w kuchni, czy w pokoju nie było jabłek. Jak wchodzimy do serialowej kuchni i nie ma jabłek, to znaczy, że nie ma zdjęć (śmiech).
Pani ulubione sceny do zagrania?
Ciekawe! Może być dramatycznie, może być komediowo, byle było to dobrze napisane i dynamiczne. Bo jak się mówi o niczym, to nie ma co grać. A jeśli scena ma pazur, jest o czymś i mało tego - jest co dograć poza tekstem - to mnie to interesuje, jak każdego aktora.
Mimo dziesięciu lat na planie i ogromnego doświadczenia szczegółowo przygotowuje się Pani do każdej sceny?
Na tym polega rzetelna praca. Przychodzę na plan z przemyślanym tekstem, z uwagami akcentowania pewnych spraw. Swego czasu dostałam od Ilony Łepkowskiej, a potem Aliny Puchały, carte blanche, że jeśli mi jakieś słowo czy zwrot nie odpowiada, mogę to zmienić. Bo Barbara Mostowiak, która jest z małej miejscowości, nie może posługiwać się językiem literackim. Czasem z tego powodu muszę się kłócić z reżyserami, którzy bardzo pilnują, żeby wszystko było zagrane dokładnie ze scenariuszem. Ale bardzo młode osoby, które dla nas piszą, czasem zbyt mocno przywiązują wagę do pięknej polszczyzny i idealnej składni. Myślę, że tak mocno jestem związana z postacią Barbary, że najlepiej czuję „jej” język.
Przez to postacie stają się bliższe widzom, bardziej autentyczne?
Wydaje mi się, że dzięki temu, że np. Witek mówi swoim językiem i wprowadził na stałe już parę powiedzonek - „masz rację, kochanie”, „Myszko”. Postać dzięki temu jest bardziej autentyczna. Tak samo robię i ja.
Serial skończył dziesięć lat. Pamięta Pani, jaka była jako dziesięciolatka?
Dziesięcioletnia Tereska należała do kółka dramatycznego. Wierszyki mówiłam już chyba w brzuchu matki (śmiech). Obskakiwałam wszystkie akademie, występowałam w bajce „Za siedmioma górami” w łódzkiej operetce „Lutnia”, gdzie grałam Królewnę Żabkę. Chodziłam na lekcje rytmiki, plastyki, tańczyłam „walca”do muzyki Chopina. Pozostało mi z tego okresu tylko kilka zdjęć i wspomnienia.
Z okazji jubileuszu, czy jest coś, czego chciałaby Pani życzyć serialowi?
Życzę wszystkim tyle miłości, ile my jej mamy do tego serialu. My sobie życzymy, żeby to trwało jak najdłużej! Ale najważniejsze, żeby nadal było bardzo interesująco i żebyśmy nie znudzili telewidzów.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska

Bitwa more
Jan
Paweł