TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Nazwisko jest jak firma - rozmowa z Mają Bohosiewicz

. Data publikacji: 2016-02-15

Nazwisko jest jak firma, a za nazwą idzie rodzaj renomy, której jestem jednym ze współwłaścicieli. Nie chcę się grzać w ciepełku sławy siostry, ale sama staram się do tej firmy jak najwięcej dobrego dołożyć.

Zapraszamy na drugą część wywiadu z Mają Bohosiewicz. Tym razem młoda aktorka opowie o swojej pierwszej poważnej roli w teatrze. Dowiecie się też, kim chciała zostać, gdy była mała oraz czy przeszkadza jej presja nazwiska. Klikajcie i czytajcie!
Zaczynałaś w teatrze, jak tam trafiłaś?
Mając 16 lat dowiedziałam się, że w Teatrze Słowackiego Pani Magdalena Łazarkiewicz będzie robiła casting do roli młodej dziewczynki. Poszłam i go nie wygrałam, rolę zdobyła Justyna Schneider. Była jednak na pierwszym roku w szkole teatralnej i nie mogła poświęcać wystarczająco dużo czasu na próby w teatrze. Na jej miejsce „wskoczyłam” ja.
Piękny początek.
O tak! Duża scena teatru Słowackiego, cztery miesiące w Krakowie i jestem na plakacie na przystanku autobusowym. Pełnia szczęścia! Ale przedstawienie szybko zeszło z afisza. Zagraliśmy może trzynaście razy i na tym się skończyło. Później zaniosłam swoje zdjęcia do agencji aktorskiej i czekałam.
I pojawili się "Londyńczycy", okazja na szybki start.
Czy „on” taki szybki? Po sześciu miesiącach ciszy zaproponowano mi casting do "Londyńczyków". Co ciekawe, casting był źle umówiony, więc na Woronicza pod budynkiem telewizji prawie zniosłam jajko czekając. Ale udało się.
Zawsze chciałaś zostać aktorką?
Nie… Miałam krótki epizod w życiu, kiedy byłam święcie przekonana, że chcę zajmować się lichwą (śmiech). Ktoś mi jednak wytłumaczył, że to nielegalne, więc wróciłam do aktorstwa.
Sprawdzasz w Internecie opinie o sobie?
Jak wszyscy inni – oczywiście, że sprawdzam. Nie jest ich dużo, ale często są bardzo miłe, to cieszy. Wiem, że widzowie nie mieli jeszcze dobrej okazji poznać mnie na ekranie, ale już wkrótce czeka mnie kilka premier.
Dwa filmy z Twoim udziałem można było już obejrzeć, to „Weselna polka" i „Izolator”.
Chodzę na castingi, cały czas próbuję i jak widać są efekty. W październiku była premiera komedii „Weselna Polka”, polsko-niemieckiej koprodukcji, w której udało mi się zagrać z gwiazdami niemieckiego kina. W styczniu natomiast będzie premiera „Wojny męsko-żeńskiej’, a chwilę potem film Sławomira Kryńskiego, w którym także zagrałam bardzo charakterną postać. No i mam jeszcze ładny epizod w nowym filmie Agnieszki Holland.
W filmie "Wojna żeńsko-męska" zagrałaś z siostrą. Jak Wam się razem pracowało?
Jesteśmy z Sonią bardzo blisko, więc wspólna praca była przyjemna i komfortowa. Mogłam liczyć na jej pomoc i ogrzać się w jej kamperze.
Nie denerwują Cię porównania do siostry?
A jakże by mogły? Oby całe życie porównywali mnie do tak zdolnych ludzi!
Mogą też mówić, że jesteś gorsza.
Mogą.
Jesteś na to przygotowana?
Startujemy w dwóch zupełnie różnych kategoriach. Sonia jest ode mnie starsza, zagrała już dużo ról, w których pokazała co potrafi. Ja jestem gdzieś na samym początku, gram zupełnie w czym innym i co innego. Ale tu pojawia się słowo klucz: gram. Dzięki Bogu, na razie wystarcza mi talentu i propozycje cały czas dostaję.
A na to, że możesz być odrzucona z powodu nazwiska?
Prawdopodobnie nazwisko może mi czasem przeszkodzić, ale summa summarum chyba raczej pomaga. Nazwisko jest jak firma, a za nazwą idzie rodzaj renomy, której jestem jednym ze współwłaścicieli. Nie chcę się grzać w ciepełku sławy siostry, ale sama staram się do tej firmy jak najwięcej dobrego dołożyć.
A potem i tak powiedzą, że siostra Ci wszystko załatwia.


Często jest mi to zarzucane. Już od egzaminów do szkoły teatralnej słyszałam: „Majka to na pewno się dostanie, bo jej siostra załatwi”. Kurczę, jednak nie załatwiła (śmiech)! Niech gadają, nie zmienię tego.
Śledźcie stronę uważnie, bo niedługo ukaże się kolejna część wywiadu z Mają. Aktorka uchyli rąbka tajemnicy, dotyczącej jej ormiańskich korzeni. Opowie także o tym, jak się jej mieszka w tłocznej Warszawie z dala od rodziców i przyjaciół. Zapraszamy.

Rozmawiała: Joanna Rutkowska

Bitwa more
Jan
Paweł