TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Kurator z dobrym sercem - Rozmowa z Adrianą Kalską

Kurator z dobrym sercem Data publikacji: 2015-04-14

Być może w przyszłości zajmie się robieniem biżuterii z bursztynów i nagra płytę, ale na razie skupia się na aktorstwie. Kurator Iza, którą od niedawna gra w „M jak miłość”, pojawiła się, żeby ocenić, czy Marcin nadaje się do roli ojca. Chodakowski ujmie ją zaangażowaniem; zobaczy w nim dobrego człowieka. Czy połączy ich coś więcej?

Czy Marcin jest w stanie zapewnić odpowiednie warunki do życia swojemu niedawno narodzonemu synowi Szymkowi?

Moja postać, czyli Iza Lewińska, zjawiła się, żeby to sprawdzić. Po porodzie zmarła Kasia (Agnieszka Sienkiewicz – przyp. aut.), mama Szymka (Staś Szczypiński – przyp. aut.), Marcin (Mikołaj Roznerski – przyp. aut.) został sam. W takim przypadku obowiązują procedury, kurator musi ocenić, czy ojciec jest w stanie odpowiednio zaopiekować się dzieckiem. W najbliższych odcinkach widzowie zobaczą, jak moja bohaterka bez zapowiedzi odwiedza mieszkanie Chodakowskiego, by przekonać się, jakie panują w nim warunki.

Jakie wyciągnie wnioski po tej kontroli?

Zastanie Marcina w towarzystwie Olka (Maurycy Popiel – przyp. aut.) i Wojtka (Mateusz Janicki – przyp. aut.). Panowie będą remontować mieszkanie, a przy okazji urządzą imprezę. To skomplikuje odbiór i ocenę sytuacji, którą Iza - jako kurator - musi wystawić. Nowo narodzone dziecko powinno się rozwijać w spokoju, mieć bezpieczną przystań, odpowiedzialnego opiekuna.
Gdy przed zdjęciami myślałam o mojej bohaterce, widziałam ją jako profesjonalną, zasadniczą, chłodną w relacjach. Taka postawa w zawodzie kuratora jest niezbędna, żeby nie wchodzić w żadne towarzyskie interakcje ze swoimi podopiecznymi. To mogłoby zaburzyć obiektywizm, negatywnie wpłynąć na pracę. Iza jest przy tym emocjonalna, ludzka, nie chciałam jej pozbawić serca. W jej myślach w kontekście Marcina odbędzie się walka profesjonalizmu z empatią, która ostateczne zwycięży. Chodakowski ujmie ją tym, że się stara, co widać to na każdym kroku. Może nie wszystko mu wychodzi, ale Iza zobaczy w nim dobrego człowieka.

W nazwie serialu jest słowo „miłość”...

Nic o tym nie wiem, nie graliśmy takich scen (śmiech). Nasi bohaterowie znajdują się w sytuacji, która komplikuje sprawy sercowe. Iza nie zjawiła się z myślą, żeby flirtować i prowokować jakieś dwuznaczne sytuacje, a Marcin przeżywa dramat po śmierci ukochanej i nie w głowie mu romanse. Zmieniła go tragedia, którą przeżył - przeszedł wewnętrzną przemianę. Zacznie zdawać sobie sprawę, że musi być poważnym człowiekiem. Chyba przestał być lekkoduchem.
Ich znajomość zacieśni się, gdy Chodakowski uratuje w niebezpiecznej sytuacji podopieczną Izy. Nie chcę zdradzać szczegółów, niech widzowie sami przekonają się, co się wydarzy.

Czy zaaklimatyzowałaś się już na planie?

Mimo że zostałam przyjęta bardzo życzliwie, na początku byłam zestresowana, jak zawsze, gdy wkraczam do nowego środowiska. Należę do ludzi, którzy, by się w jakimś towarzystwie dobrze, swobodnie poczuć i otworzyć, potrzebują czasu i obserwacji. Na planie takich seriali jak „M jak miłość” wszystko dzieje się bardzo szybko, trudno o nawiązanie głębszych relacji, więc adaptacja się wydłuża.

Czym jeszcze charakteryzuje się praca na planie serialu wieloodcinkowego?

Nie ma ceregieli, owijania w bawełnę, co mi odpowiada. Lubię konkrety, bo sprawiają, że sytuacja jest klarowna. Wiem, czego się ode mnie oczekuje, co mam zrobić, nie potrzebuję słodzenia.
Po raz pierwszy pracuję na planie serialu, w którym moja postać jest budowana na bieżąco, z odcinka na odcinek, nie do końca określona. Staram się dostosować do sytuacji i być elastyczna. To dla mnie nowe doświadczenie - taka formuła wprowadza dreszczyk emocji, bo nie wiem, co się wydarzy w przyszłości Izy. Nakreślają ją kolejne sceny, dowiaduje się o niej coraz więcej.

Co ze śpiewaniem? Kiedy koncerty, płyty, konkursy wokalne, nagrywanie piosenek?


Klaruje mi się w myślach, co chciałabym w tym kierunku robić. Nie zamieram nagrywać płyty tylko po to, żeby ją nagrać - śpiewanie ma mnie wyrażać, dawać satysfakcję. Piszę teksty, na razie chowam je do szuflady, zobaczymy co będzie w przyszłości. Miałam przygody z różnymi zespołami, nie zamykam się na taką współpracę. 

Stevie Wonder, który jest jednym z twoich idoli muzycznych, już do ciebie dzwonił?

Tak, jasne (śmiech). Lubię jego twórczość, ale inspiruje mnie wielu innych muzyków i wokalistów. Te fascynacje cały czas się zmieniają, ewoluują. W duszy gra mi tyle klimatów, że sama nie wiem, na co się zdecydować, w jakim kierunku pójść, jak wszystko ze sobą połączyć. Moja muzyka na pewno będzie eklektyczna.

Wyobrażasz sobie życie bez aktorstwa?

Pasjonuje mnie ten zawód, ale nie muszę go wykonywać za wszelką cenę, mogę zajmować się czymś innym. Po maturze myślałam między innymi o tym, żeby uczyć się projektowania ubrań w Łodzi. W liceum chodziłam do klasy matematyczno-fizycznej, jestem umysłem ścisłym, a nie humanistką, w związku z czym rozważałam także zdawanie na Politechnikę gdańską lub Akademię Morską w Gdyni. Ale moje życie potoczyło się inaczej. W klasie maturalnej wymyśliłam, że pójdę do szkoły muzycznej, co było absurdem, bo nigdy wcześniej nie uczyłam się śpiewu. Chciałam spróbować, zmierzyć się z tym, a gdy zdałam egzamin, trzeba było iść za ciosem i rozpocząć naukę. W szkole muzycznej dowiedziałam się, że istnieje Studium Aktorsko-Wokalne w Gdyni. Początkowo nie brałam pod uwagę zdawania tam, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Przesłałam dokumenty, stawiłam się na egzamin i się dostałam.
Tam spotkałam ludzi z pasją, którzy zdeterminowali moją przyszłość. Po drugim roku postanowiłam zdawać do szkoły aktorskiej. Zaczęło we mnie kiełkować zainteresowanie tym zawodem, zaintrygował mnie. Dostałam się do krakowskiej PWST na wydział wokalno-aktorski.

Czym mogłabyś się zajmować?

Na pewno czymś związanym ze sztuką, tworzeniem, kreowaniem. Pochodzę z rodziny z tradycjami artystycznymi – dziadek był, a rodzice i wujek są bursztyniarzami, siostra jest architektem. Być może powstanie jakaś autorska kolekcja biżuterii?

Tęsknisz za morzem?

Odczuwam permanentny brak jodu i świeżego powietrza (śmiech). W Warszawie czuję się o niebo lepiej niż w Krakowie, co nie zmienia faktu, że mam potrzebę raz na jakiś czas pojechać do domu nad morze. Pobyć w tamtym środowisku, wśród bliskich i znajomych, odpocząć. Uważam, że w miejscu, gdzie się urodziliśmy, są baterie, którymi możemy się naładować. 
Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Bitwa more
Jan
Paweł