Jakie ma pani najpiękniejsze wspomnienie związane z Bożym Narodzeniem?
Przywiązuję ogromną wagę do świąt, zawsze są dla mnie wyjątkowe, ale najbardziej w pamięć zapadły mi Wigilie sprzed lat, na które przyjeżdżali moi dziadkowie. Dziadek śpiewał drżącym głosem piosenki z Syberii, rodzice płakali. Myśmy - jako dzieci - nie mieli do tego stosunku emocjonalnego, nie rozumieliśmy, co się dzieje, ale nastrój był wyjątkowy. Do dziadków się podchodziło, całowało w rękę; wieszaliśmy na świątecznym drzewku jabłka z ich sadu. Przy stole zasiadali przedstawiciele wielu pokoleń, dzieliliśmy się opłatkiem, a to dla mnie kwintesencja świąt.
Boże Narodzenie to wyjątkowy czas, w Wigilię zapominamy o niesnaskach, nieporozumieniach, jesteśmy dla siebie życzliwi. Podczas dzielenia się opłatkiem człowiek odpuszcza, w ten wieczór duch świąt jest najważniejszy.
Wspomnienia sprzed lat mają wyjątkowy smak, bo dzisiaj Boże Narodzenie jest inne niż w czasach pani dzieciństwa. Zmieniły się realia.
Gdy byłam dzieckiem, własnoręcznie robiliśmy z rodzeństwem ozdoby choinkowe. Z pudełek od zapałek powstawały jeżyki, wykorzystywaliśmy wydmuszki, wieszaliśmy na choince orzechy i jabłka. Po wojnie nie było dostępu do takich pięknych ozdób i zabawek jak teraz, trzeba było sobie jakoś radzić. W domu zawsze stała żywa choinka, którą przyozdabiała lameta i świeczki. Siadaliśmy dookoła drzewka przy zgaszonym świetle, ja albo syn graliśmy na pianinie i śpiewaliśmy wspólnie kolędy. Nastrój świąt nie był rozproszony prezentami. Kiedyś każdy dostawał jeden, góra dwa; cieszyliśmy się, ale nie przywiązywaliśmy do tego dużej wagi, to był jedynie miły dodatek. Podarunki zawsze rozdawał Święty Mikołaj, w którego wcielał się mój ojciec, a później ja. Obecnie prezenty wylewają się spod choinki, jest ich masa, dominują.
Może warto zaapelować do ludzi, żeby pamiętali o tradycjach i istocie świąt?
Absolutnie! Namawiam wszystkich, już nie tylko starych, do zachowywania charakteru Bożego Narodzenia, bo to niepowtarzalne, wyjątkowe święta. Jeśli możemy sobie raz w roku zafundować taki czar, warto kultywować tę piękną polską tradycję. Przekazujmy ją z pokolenia na pokolenie, żeby przetrwała. Starajmy się mobilizować rodzinę, chociaż na moment uspokoić dzieci, które szaleją pod choinką. Chwileczkę, spokojnie, zatrzymajmy się. Wszystko zależy od nas, jeśli to zaniedbamy, umarł w butach, święta zmienią się bezpowrotnie.
Nie mogę podarować ludziom, którzy zamiast spędzać Boże Narodzenie w rodzinnym gronie, lecą na Seszele. Egzotyczne plaże poczekają, można się tam wybrać w każdym innym terminie!
Wspomina pani w święta osoby, które już nie mogą usiąść do wigilijnego stołu?
W naszej rodzinie o nich się myśli i mówi, zawsze wspominamy tych, których już z nami nie ma. Puste miejsce przy stole dla przygodnego gościa symbolizuje także nieobecnych najbliższych. Odeszła moja matka, ojciec, siostra i mąż, nie mogą z nami usiąść do wieczerzy; to symboliczne miejsce robi się coraz obszerniejsze.
Czy Boże Narodzenie ma dla pani wymiar religijny?
Będę bardzo szczera, jestem osobą wierzącą i praktykującą, te święta - mimo że najistotniejsze jest dla mnie spotkanie z bliskimi - są ważne także pod kątem religijnym. Zanim zasiądziemy do wieczerzy wigilijnej, czytamy fragmenty Biblii o narodzeniu Jezusa, dzielimy się opłatkiem, co wprowadza odpowiednią atmosferę. Ale to nie są rozmodlone święta, rozmawiamy nie tylko o wierze. Czasami chodzimy na pasterkę, a w pierwszy dzień świąt śpiewamy kolędy w kościele.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski