back
Na ławie oskarżonych...
-
-
Łukasz pragnie tylko jednego: uciec jak najdalej od Warszawy i zapomnieć o tragicznym wypadku… Tak, by twarz Karoliny już nigdy nie nawiedzała go w snach. A na myśl, że kolejne osiem lat może spędzić za kratkami, wpada w panikę. I nie wierzy, że ktokolwiek może go uratować... Jednak Andrzej się nie poddaje.
-
-
Dzięki pomocy Tomka, prawnik dociera do Aleksandry Pawłowskiej - właścicielki sklepu, który znajduje się w pobliżu miejsca wypadku. I próbuje zdobyć nagrania z monitoringu - w nadziei, że kamera zarejestrowała tragedię na drodze. Ale Pawłowska nie ma dobrych wieści:
- Przykro mi, nie mogę panu pomóc. Dwa dni przed tym wypadkiem zepsuł się rejestrator i na kamerze nic się nie nagrało.
-
-
- Jest pani pewna?
- Absolutnie tak, na sto procent! - kobieta obrzuca Andrzeja chłodnym spojrzeniem - i szybko kończy rozmowę. Budzyński wyczuwa jednak, że Pawłowska coś przed nim ukrywa… I godzinę później wraca - tym razem nachodząc ją w domu.
-
-
- Błagam, proszę mnie wysłuchać! Wiem, że to nagranie istnieje… Wiem! I pani mnie okłamała, ale ja panią też! Nie jestem adwokatem, jestem ojcem tego chłopaka. Mój syn jest oskarżony o to, że spowodował wypadek i zabił dziewczynę. Tylko pani może nam pomóc… Jedynym dowodem jego niewinności może być to nagranie!
Andrzej ryzykuje - i decyduje się na szczere wyznanie. A właścicielka sklepu nagle blednie…
-
-
- Przykro mi, ale ja… Zgłosił się do mnie pewien mężczyzna i w zasadzie… mówił mniej więcej to samo, co pan… Uwierzyłam mu, był bardzo przekonujący! Musieliście się minąć… Właśnie przed chwilą wyszedł. Z nagraniem!
Budzyński od razu domyśla się, że nieznajomy to Krupski. Bez słowa wybiega z budynku…
-
-
…I na ulicy niemal rzuca się pod koła odjeżdżającego właśnie auta! A biznesmen - zamiast zahamować - przyspiesza.
-
-
Sekundę później Andrzej ląduje na jezdni, z trudem łapiąc oddech… A samochód, który właśnie go potrącił, odjeżdża z piskiem opon. Prawnik jest bezradny. I w końcu, ocierając krew, wybiera w telefonie numer do Tomka…
- To koniec, niczego już nie można zrobić… Zgłoszę się na policję i co? Jak udowodnię, że Krupski mieszał w tej sprawie? Nie mam żadnych dowodów… I to już w żaden sposób nie zmieni sytuacji Łukasza. Tak czy siak, chłopak ma przechlapane!
-
-
A na drugim końcu miasta w panikę wpada… Piotrek Zduński. W dniu rozprawy Werner trafia nagle do szpitala. A młody, niedoświadczony kolega jest jedyną osobą, która może go w firmie zastąpić. Piotrek jest przerażony. I tuż przed wyjściem do sądu, rzuca do brata:
- Ty wiesz, co będzie jak zawalę tę sprawę? Mogiła, stary!
-
-
Jednak na rozprawie Zduński robi wszystko, by zachować zimną krew… A nawet próbuje pocieszyć zrozpaczoną ciotkę:
- Marta, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc Łukaszowi… Ale musisz mi zaufać. Ufasz mi?
Tymczasem Łukasz - choć wcześniej planował ucieczkę - przyjeżdża jednak do sądu…
-
-
A wszystko przez jeden telefon - od Lucjana. Dziadek wypowiada tylko kilka słów:
- Mostowiakowie nie są tchórzami! Wracaj! Słyszysz? Wszyscy tu na ciebie czekamy…
Ale to wystarcza, by chłopak pojawił się na rozprawie. I by w sądzie znów stanął naprzeciw Wiktora - zrozpaczonego ojca, który obwinia go o śmierć córki…
-
-
Jako pierwszy zeznania składa Nosoń - świadek przekupiony przez Krupskiego.
- Oskarżony jechał motocyklem za szybko, świrował, wygłupiał się… A jak wypadł na skrzyżowanie, to nawet się nie rozejrzał! No i wjechał prosto w ten samochód… Tamten nie miał najmniejszych szans, żeby wyhamować!
-
-
A chwilę później prokurator wygłasza mowę, którą chce pogrążyć Łukasza… i Zduńskiego.
- Zgromadzony materiał dowodowy i zeznania świadków nie pozostawiają żadnych wątpliwości: oskarżony jest winien! Za chwilę obrona… mój młodszy kolega, będzie chciał przedstawić wysokiemu sądowi i nam wszystkim okoliczności łagodzące, dotyczące zdarzenia i sprawcy tego wypadku. Otóż ja twierdzę, że nie ma żadnych okoliczności łagodzących!
-
-
Wojciechowski, zdenerwowany, od razu nachyla się do Piotra:
- To wszystko były podłe kłamstwa!
Jednak adwokat zachowuje kamienną twarz:
- Nie denerwuj się, to jeszcze nie koniec…
-
-
Tymczasem prokurator ciągnie dalej…
- Wieczór, pustymi ulicami miasta jedzie na motorze chłopak z dziewczyną. Jedzie z nadmierną prędkością, łamie przepisy, popisuje się, wygłupia. Ktoś powie: młodość, nierozwaga, brawura. Otóż, Wysoki Sądzie, to była zbrodnicza brawura! Bo zginął człowiek, bo mogli zginąć inni ludzie, a na to nie ma żadnego usprawiedliwienia!
-
-
Czy Łukasz trafi do więzienia? A może Budzyński - w ostatniej chwili - zdobędzie jednak dowód jego niewinności?
Odpowiedź w 1045 odcinku "M jak Miłość"… Takich emocji lepiej nie przegapić!