Po ostatnim dniu w szkole, Mateusz, Natalka i Ula przynoszą do domu nowe świadectwa. Jednak Mostowiak nawet do nich nie zagląda. A Barbara, widząc jego zachowanie, coraz bardziej się martwi...
- Synku, nie możesz się tak zapamiętywać w bólu… Od dwóch miesięcy prawie się nie odzywasz. Jesteś, a jakby cię nie było. Izolujesz się od wszystkich, od dzieci, od nas…Tak nie można! Masz dzieci. Masz dla kogo żyć…
- Mamo, proszę cię… Przecież ja się staram. Naprawdę!
Marek, rozdrażniony, wzrusza tylko ramionami. Ale Mostowiakowa się nie poddaje:
- Więc musisz się postarać bardziej! Mateusz i dziewczynki nigdy cię tak nie potrzebowali, jak teraz… Nie możesz ich zawieść. Hania… Nigdy by ci tego nie darowała!
Tymczasem do Grabiny przyjeżdża Anna - pierwszy raz od dnia pogrzebu. Ma nadzieję, że rodzina otrząsnęła się już po odejściu Hanki… I wręcza dzieciom prezenty, które Mostowiakowa kupiła w dniu śmierci. Ula blednie. Natalka zagryza usta i próbuje powstrzymać łzy. Jednak Mateusz, dużo młodszy, nie jest tak silny jak siostry… Chłopiec wybucha szlochem i ucieka do swojego pokoju. Załamany, tuli w ramionach ostatni podarunek od mamy... A Barbara, widząc reakcję wnuków, od razu staje w ich obronie.
- Po co tu przyjechałaś?! - Mostowiakowa rzuca Annie gniewne spojrzenie. - Musisz rozdrapywać tę ranę?! Mój Boże, czy to tak trudno zrozumieć, co te dzieci muszą teraz czuć? Daj nam wreszcie spokój! Mało nieszczęścia ściągnęłaś na naszą rodzinę?!
Marek próbuje matkę powstrzymać, ale Barbara nie pozwala się uciszyć.
- Nie masz za grosz sumienia… Zjawiasz się tutaj, po dwóch miesiącach, jakby nigdy nic! A przecież, gdyby nie ten twój telefon... Gdyby Hania nie wyjechała tak nagle, po nocy… Może nic by się nie stało! I Hania nadal by żyła!
Więcej nie zdradzimy. Jak dalej potoczą się losy Marka, jego dzieci - i całej rodziny Mostowiaków? Czy Anna zniknie z ich życia, przytłoczona wyrzutami sumienia? Odpowiedź już jutro…