TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Żeby było ciekawie, musi być trudno! - III część wywiadu z Kacprem Kuszewskim

. Data publikacji: 2015-09-29

Mam bardzo ciekawe życie. Wciąż spotykam interesujących i inspirujących ludzi, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Ciągle zdarza mi się coś nowego, zdobywam doświadczenia, nie stoję w miejscu.

Jak wspominasz swoje początki w „M jak Miłość”?

To był skok na głęboką wodę. Myślałem, że wszyscy wcześniej się poznamy, że będą próby z innymi aktorami, z reżyserem, zaznajomienie się z halą zdjęciową. Tymczasem mój pierwszy dzień zdjęciowy był równocześnie pierwszym dniem zdjęciowym całej ekipy. Nikt nikogo nie znał. Reżyserem tego pierwszego odcinka był Ryszard Zatorski, a ja pierwszy raz zobaczyłem swoich serialowych rodziców i siostrę - nieznaną mi wówczas dziewczynę ze szkoły teatralnej w Łodzi, czyli - Joasię Koroniewską. Sam zresztą byłem wówczas młodym, niedoświadczonym aktorem i bardzo cieszyłem się, że będę miał kontakt z kamerą, w dodatku w towarzystwie tak znakomitych aktorów. Ale jeszcze bardziej ucieszyło mnie, że wreszcie nie zostałem obsadzony „po warunkach”. Do tej pory - z jednym tylko wyjątkiem - grałem wesołych i pogodnych chłopców.

Tym „wyjątkiem” była „Strefa Ciszy”?

Tak, Krzysztof Lang obsadził mnie w roli młodego wykolejeńca, przestępcy, psychopaty i narkomana. Do dziś jestem mu bardzo wdzięczny za to, że zaryzykował i obsadził w tej roli kogoś, kto wcale na oprycha nie wygląda. Dzięki temu moja postać stała się przewrotna, niejednoznaczna. Nad tym filmem pracowało się prawie tak, jak nad Teatrem Telewizji: bardzo mała obsada, właściwie pięcioosobowa grupa, akcja filmu, która toczy się jednego dnia: od popołudnia do świtu. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć zaczęliśmy próby, poprawialiśmy dialogi, razem wybieraliśmy kostiumy. Mieliśmy czas, żeby się wzajemnie zaprzyjaźnić, a także na to, by nasze postaci zaczęły żyć. To było bardzo ciekawe doświadczenie. A propozycja roli Marka Mostowiaka przyszła zaraz potem. Bardzo się ucieszyłem, że Marek będzie zły! Że wygląda wprawdzie sympatycznie, ale tak naprawę - to kawał drania.
Im więcej Marek stwarzał problemów, tym lepiej grało mi się tę postać. W tym przypadku moja maksyma brzmiała: im trudniej, tym łatwiej.

Swego czasu Twój Tata powiedział: „Synu, jeśli chcesz mieć interesujące życie, to tak sobie wymyślaj, żeby ci było trudno, bo wtedy jest ciekawie”. Co uważasz za najciekawsze w swoim życiu?

Mam bardzo ciekawe życie. Wciąż spotykam interesujących i inspirujących ludzi, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Ciągle zdarza mi się coś nowego, zdobywam doświadczenia, nie stoję w miejscu. To mi jest potrzebne, żeby być szczęśliwym. Potrzebuję przestrzeni, perspektywy i nowych dróg, które się przede mną otwierają. Trzy lata temu wraz z moimi przyjaciółmi postanowiliśmy samodzielnie realizować nasze autorskie projekty artystyczne i stworzyliśmy Fundację Sztuki ARTERIA. Pierwszym naszym przedsięwzięciem była niezwykła ale bardzo trudna sztuka Bernarda-Marie Koltes`a, pt. "Sallinger". W realizacji brali udział artyści z Polski, Francji i Czech. Po raz pierwszy w życiu byłem nie tylko aktorem, ale także producentem, managerem i specjalistą od promocji. To chyba najtrudniejsze z dotychczasowych wyzwań, któremu chciałem sprostać i sprostałem.
ARTERIA działa zresztą w dalszym ciągu. W tym roku dostaliśmy od Gazety Wyborczej dwie „Wdechy” za zrealizowany przez nas projekt „Podróż do Azji”.

Kto komu daje życie, jaki "prezent" Kacper dostał od Marka i czy aktor ma wpływ na kreowanie swojej postaci - zapraszamy na czwartą część wywiadu!

Rozmawiała: Justyna Tawicka

Bitwa more
Jan
Paweł