Nie żałujesz, że od siedmiu lat kojarzony jesteś w zasadzie tylko z Markiem Mostowiakiem?
Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni. A na razie nie narzekam. W końcu grać Marka, to jak grać kilka różnych postaci – on się wciąż zmienia! Czasami pomysły scenarzystów są zaskakujące. Na ogół dostaję scenariusz z dwutygodniowym wyprzedzeniem, czytam, a tu nagle następuje nieoczekiwana wolta. Wtedy muszę natychmiast znaleźć w bohaterze takie motywacje, by samemu móc uwierzyć w to, że Marek może się w dany sposób zachować. Trudna to gimnastyka! (śmiech) Ale właśnie to czyni pracę aktora ciekawą. Ostatnio zresztą moje podejście do aktorstwa trochę się zmieniło. Wcześniej podchodziłem do sprawy bardziej „technicznie” – warsztatowo. Myślałem o tym jakich środków aktorskich użyć, w jaki sposób moja postać powinna się ruszać, mówić, zachowywać. Teraz częściej zastanawiam się o czym moja postać myśli, co jej się śni, jakiej słucha muzyki.
To jakiej muzyki słucha Marek?
Marek sam w sobie jest niekończącą się symfonią! (śmiech) Podczas tych siedmiu lat przeszedł wielką metamorfozę. W pierwszych odcinkach jawił się jako „czarna owca” rodziny, później „opętała go” dzika namiętność, a jeszcze później – dzika zazdrość. Jednak – krok po kroku – na naszych oczach stawał się coraz bardziej odpowiedzialnym mężem i ojcem. Pokazał, że nie tylko potrafi wybaczyć zdradę, ale i oprzeć się pokusie romansu... A teraz, przed Markiem być może kolejna radykalna zmiana w życiu... ale tego jeszcze nie mogę zdradzić.
Zdarzyło Ci się pokłócić o swoją koncepcję tej postaci?
O to trzeba by zapytać reżyserów! (śmiech) Ale... owszem - nieraz mamy inne wyobrażenie na temat tego jak Marek się zachowa lub co powinien w danej sytuacji zrobić. Czytam scenariusz po swojemu a reżyser - po swojemu i - choć staramy się wzajemnie przekonać do swoich argumentów - nie zawsze jesteśmy jednomyślni. Jednak za każdym razem efekt końcowy tych „starć”, wypada z korzyścią dla Marka.
Czy coś zawdzięczasz Markowi?
Staram się bardzo mocno rozgraniczyć życie Kacpra Kuszewskiego i Marka Mostowiaka. To ja jemu „daję życie” – nie odwrotnie. Bardzo się od siebie różnimy. Dostałem jednak od niego „prezent”. Urodziłem się w mieście i zawsze tęskniłem za życiem bliżej przyrody. Zazdrościłem kolegom, którzy mieli rodzinę na wsi. Tymczasem Marek jest rolnikiem, większość scen z moim udziałem nagrywamy właśnie na podwarszawskiej wsi. Czyste powietrze, las i przyroda. To jest to!
Gdyby przyszło Ci pokierować losami swojego bohatera - jakie by one były?
Jakiś czas temu rozmawiałem nawet o tym ze scenarzystami, ale na to pytanie nie mam jeszcze gotowej odpowiedzi...
Czy Marek czymś Ci imponuje?
O tak! Po pierwsze tym, że jest uparty i konsekwentny. Kiedy coś sobie postanowi, realizuje to bez mrugnięcia okiem. Właściwie osiąga wszystko to, czego chciał. Po drugie – potrafi być wspaniałym ojcem. Na początku miał przecież tyle wątpliwości, czy podoła – nie tylko wychowaniu Mateuszka, ale i adopcji Natalki. Zdał ten egzamin za pierwszym podejściem, choć ta sytuacja długo była dla niego trudna i bardzo stresująca.
W ostatniej już części wywiadu Kacper Kuszewski opowie o tym, co najważniejsze jest dla niego w kinie, zdradzi co wspólnego ma z etnologią i antropologią kulturową oraz dlaczego zrezygnował z kariery muzycznej. Zapraszamy!
Rozmawiała: Justyna Tawicka