Zapraszamy na trzecią część wywiadu z Olgą Bołądź. Tym razem aktorka opowie o swoich „leniwych dniach...”, literaturze fantasy oraz o tym, dlaczego - choć lubi gotować - to na nic nie potrafi podać przepisu.
Miewasz tzw. leniwe dni?
Oczywiście, że tak! Moje dresy, skarpetki i łóżko wiedzą to najlepiej (śmiech). Zazwyczaj jestem zalatana. Dlatego uwielbiam stany, kiedy mogę leżeć pod kocem, czytać książkę, pić herbatkę… Tak mi się kojarzy senny, jesienny wieczór - najprzyjemniejsza rzecz na świecie (śmiech). Ale lubię też być zajęta. Najlepiej się czuję, gdy mam 50 rzeczy do zrobienia i funkcjonuję w chaosie.
Czyli jednak pracoholiczka.
Raczej perfekcjonistka. W pracy od siebie i od moich kolegów oczekuję zaangażowania i poświęcenia temu, co wspólnie robimy.
Wróćmy do książek. Co lubisz czytać?
Czytanie to moja kolejna pasja (śmiech)! Gdybym miała taką możliwość siedzenia w domu, to bym całymi dniami czytała książki. Interesuje mnie literatura fantasy, wszystkie opowieści o czasach przeszłych, o mitycznych bohaterach, stwory, elfy, krasnoludy. Z czystym sercem mogę polecić moją ulubioną sagę George’a R.R Martina „Pieśń lodu i ognia”. Teraz natomiast czytam "Życie i los" Wasilija Grossmana. Opowieść o Rosji i jej społeczeństwie w trakcie drugiej wojny światowej.
Masz ulubioną aktorkę, czy aktora, z którymi oglądasz każdy film?
Jest wielu fantastycznych aktorów, których podziwiam. Oglądanie moich ulubionych artystów sprawia, że chciałabym z nimi zagrać! Stanąć przed kamerą i móc z nimi przeżyć to wielkie wyzwanie i przyjemność. I to byłoby najwspanialsze uczucie na świecie.
Czyli, gdy będziesz chciała z kimś zagrać, to zrobisz wszystko, aby tak się stało?
Tak! Wierzę w to, a jestem niepoprawnym marzycielem… (śmiech). A wracając do pytania: nie mam jednego sprecyzowanego ulubionego aktora. Raczej uwielbiam ich rożne role, ich momenty, ich filmy…
W literaturze jesteś bardzo zdecydowana, a w innych sztukach - co cię kręci?
Jestem fanką dra House'a. I to chyba koniec mojego zdecydowania. Teraz jest takie morze fajnej muzyki, filmów, seriali… Nigdy tak naprawdę nie umiałam się zdecydować na jedną rzecz i na bycie tej rzeczy wierną. Jak byłam nastolatką, to świetnie bawiłam się przy ostrej muzyce. A z drugiej strony, moim ukochanym zespołem było Moloko. Jeśli chodzi o film, czasem nachodzi mnie ochota na „Przełamując fale” Von Triera lub niemiecki „Głową w mur”. A z drugiej strony do tej pory dla mnie świetnym filmem jest „Niekończąca się opowieść”! I jak widzę latającego różowego smoka, to śmieję się od ucha do ucha.
Gotujesz?
Bawię się kuchnią i dużo eksperymentuję. Dlatego nie potrafię podać na nic przepisu. Uwielbiam też jeść, smakować i pochłaniać wszystko. Mój gust do jedzenia to jak wieczna kobieta w ciąży (śmiech).
Już niedługo będziecie mogli przeczytać o tym, gdzie i jak Olga lubi podróżować. Dlaczego nie robi zdjęć pamiątkowych oraz o osiąganiu mistrzostwa w wyszukiwaniu świetnych ciuchów w niskich cenach. Zapraszamy!
Rozmawiała: Joanna Rutkowska