Twoi rodzice mają coś wspólnego ze światem artystycznym?
Oboje ukończyli studia na Politechnice. Natomiast są bardzo wrażliwymi na sztukę i inteligentnymi ludźmi, którzy starali się zaszczepić w nas wrażliwość na wszelkiego rodzaju piękno. Od najmłodszych lat razem podróżowaliśmy, chodziliśmy do galerii, muzeów, kina czy choćby parę kilometrów od rodzinnych Żor na spacer po parku przy Zamku w Pszczynie.
Oprócz Sonii masz inne rodzeństwo?
Tak, dwóch braci. W sumie jest nas czwórka.
Bez ciągot w stronę aktorstwa?
Dzięki Bogu bez.
I czym się zajmują?
Wspólnie prowadzą firmę produkującą maszyny siłowo-rekreacyjne typu bokser. W skrócie - wrzucasz dwa złote i zamieniasz się w Gołotę.
Masz ormiańskie korzenie. Pielęgnujesz jakieś szczególne tradycje rodzinne?
To prawda, pochodzę z ormiańskiej rodziny. Mamy herb i stare korzenie, ale nie kultywuję specjalnych tradycji. Żyję teraźniejszością i nie ma to dla mnie większego znaczenia.
Nie jest to dla Ciebie ważne?
Pomiędzy XI i XVII wiekiem miała miejsce wielka migracja Ormian na tereny Rzeczypospolitej. Resztą dziejów specjalnie się nie interesuję, bo czy ma to wpływ na to, co robię i jak wygląda moje życie? Poza tym ciężko jest w dzisiejszych czasach podtrzymywać różne zwyczaje. Jeszcze mój dziadek, lekarz z wykształcenia, bardzo dbał o tradycje i dla niego miało to sens. Nastały jednak inne czasy.
Pochodzisz z Żor, przez dłuższy czas mieszkałaś w Krakowie, a teraz żyjesz w Warszawie – jak Ci się tutaj podoba?
Świetnie się tutaj czuję i bawią mnie opinie w stylu: "ech, ta okropna, pędząca Warszawa". Wszyscy, zamiast pędzić, stoją tu raczej w korkach - podobnie jak w innych miastach Polski. Lubię czuć, że miasto, w którym mieszkam żyje i ma dużo do zaoferowania. Poza tym miejsce tworzą ludzie, więc nawet najpiękniejsze miejsce na ziemi może nie być przyjemne, jeśli nie ma tego, co najważniejsze - przyjaciół i rodziny.
A Ty zostawiłaś przyjaciół i rodzinę na południu Polski.
W Krakowie mam pełno przyjaciół i jest mi przykro, że nie mogę ich widywać tak często, jakbym tego chciała. Ale w Warszawie powoli znajduję sobie towarzystwo. Dobrze się tu czuję, bo mam przy sobie rodzinę, a przynajmniej jej część. Z rodzicami mieszkałam tylko do końca gimnazjum, potem się wyprowadziłam. Ominęliśmy tym sposobem starcia w okresie mojego młodzieńczego buntu (śmiech).
Nie chciałaś zostać w artystycznym Krakowie?
Lubię Kraków, uwielbiam jego architekturę, mam tam swoje ukochane miejsca, z którymi wiąże się wiele wspomnień. Ale w Krakowie niestety nie ma dla mnie pracy. No i panuje generalne artystyczne rozleniwienie.
Niebawem ukaże się czwarta część rozmowy z aktorką. Dowiecie się czegoś więcej o jej pasji do nurkowania. Poznacie, którą cechę charakteru uważa za wadę i czemu potrafi popłakać się na reklamie. Zapraszamy!
Rozmawiała: Joanna Rutkowska