- Nie spodziewałem się tego. Dziękuję za wasze poparcie. Część mojego serca zostaje na Ukrainie - wyznał Marcin, głosem łamiącym się ze wzruszenia, po ogłoszeniu wyników konkursu.
Gwiazdor "M jak Miłość" oczarował ukraińskich widzów - i jurorów - już od pierwszego programu, w którym zatańczył ognistą rumbę. Nowi fani od razu zasypali jego partnerkę e-mailami:
- Hania, zrób coś, żeby Marcin został na Ukrainie!
Polski aktor królował na parkiecie aż do odcinka, w którym chciał brawurowo zatańczyć cza-czę... A zaliczył pierwszą, taneczną "wpadkę". Wtedy przyszły chwile zwątpienia...
- Na końcówce, kiedy było super podnoszenie, moja ręka zaplątała się w koronkową sukienkę i to podnoszenie nie wyszło. I to był chyba najtrudniejszy moment. Myśleliśmy wtedy: "Chyba będzie po nas"... - wyznaje Marcin.
Na szczęście, w zanadrzu miał "tajną broń"… W kolejnym tańcu - quickstepie - gwiazdor "M jak Miłość" zrobił prawdziwe show! Gdy Marcin pojawił się na scenie w "wersji ksero" - razem z Rafałem - widzowie… po prostu oniemieli! Bo dopiero wtedy publiczność na Ukrainie dowiedziała się, że polski aktor ma brata - i to bliźniaka. Efekt? Awans do finału - i wygrana!
Czy Rafał powtórzy wkrótce sukces brata - i wygra z kolei telewizyjne show "Gwiazdy tańczą na lodzie"? Odpowiedź już w piątek...