- W rodzinie mówiono na mnie „wiergaczka” albo „wiercichwostek”, bowiem nadzwyczaj rozpierała mnie energia. Do tego stopnia, że kiedy porządnie napsociłem, wolałem dostać nawet najgorsze lanie, niż za karę siedzieć w miejscu! - zdradza aktor.
A jakie przygody "wiercichwostek" przeżywał?
- Kiedy w kosmos poleciała pierwsza kobieta, Walentina Tiereszkowa, postanowiliśmy ze starszym bratem również odbyć kosmiczny lot. Jako mniejszy, zostałem kosmonautą. Ubrany w zimową kurtkę wszedłem do lodówki, brat zaś został w "stacji kosmicznej" na Ziemi - wspomina ze śmiechem gwiazdor. - Niestety, nasza łączność urwała się, kiedy koledzy zawołali brata na mecz. Na szczęście w porę wróciła do domu mama. Możecie sobie wyobrazić jej minę, kiedy otwierając lodówkę znalazła tam prawie że zamrożonego czteroletniego syna!