- Przez 10 dni wędrowaliśmy z żoną przez Andy. Po drodze nie było ani sklepów, ani wiosek. Wszystko, co potrzebne do życia, dźwigały na swoich grzbietach trzy konie i trzej tragarze, a nasze pożywienie składało się głównie z jajek i z kur - zdradza aktor w wywiadzie dla pisma "Moje gotowanie".
- Pewnego dnia, schodząc z gór, przechodziliśmy przez wioskę, gdzie trwało wesele. Jak miejscowi zobaczyli dwójkę białych ludzi, to od razu zaprosili nas do siebie - opowiada gwiazdor.
- Posadzono nas naprzeciwko pary młodej i zaserwowano ogromne misy z mięsem. Na samym szczycie była upieczona świnka morska, która w Peru jest największym przysmakiem. Jak ją zobaczyłem, zrobiło mi się słabo… Nie wiedziałem, jak się z tego wymigać, bo wszystkie oczy skierowane były na nas. Włożyłem kęs świnki do ust, zacząłem przeżuwać, a żona w tym czasie udała, że coś upuściła na ziemię. Schyliłem się pod stół, wyplułem świnkę do skarpety, po czym wstałem i zrobiłem wielki uśmiech. Wszyscy z zadowoleniem wrócili do ucztowania!
Mamy nadzieję, że Wy również, podczas swoich wakacyjnych przygód i wojaży, będziecie potrafili kreatywnie i skutecznie wyjść z opresji! Powodzenia!