- Załoga jest niezła!
Kilku czworonogom gwiazdor uratował życie. Nigdy nie przechodzi obojętnie obok zwierząt, które cierpią. I które zostały skrzywdzone przez ludzi…
- Kundelka jakiś debil wyrzucił przez okno z samochodu. To było latem, widocznie dzieci już się nabawiły, więc można było się go pozbyć - zdradza aktor w rozmowie z "Głosem Koszalińskim". - Mam też czarnego wilczura. Był przywiązany drutem do stodoły. Odcięliśmy go i zabraliśmy do domu. Trochę się uspokoił, ale ma uraz i poważne kłopoty z psychiką…
Kolejnego psa - tym razem suczkę - ktoś porzucił w lesie.
- Chodziła tak długo, że miała poduszki w łapach zdarte do żywego mięsa - wspomina M. Kozłowski. - Takie mamy "stadko"…
A jednak pozory mylą - aktor, grający zazwyczaj "czarne charaktery" serce ma prawdziwie złote... Szacuneczek, Panie Maćku!