Aktorska para zakochała się pracując wspólnie w teatrze - nad sztuką "Na szkle malowane".
- To było jak strzała Amora. W czasie jednej z prób zrobiliśmy sobie przerwę. Oparliśmy się o parapet i patrzyliśmy przez okno na park Skaryszewski, potem spojrzeliśmy się na siebie i nastąpił taki elektryzujący przepływ energii. Oboje poczuliśmy go w tym samym momencie i już wiedziałem, że coś ładnego z tego będzie. Później już wszystko potoczyło się samo - zdradza gwiazdor.
Do serca kobiety… przez żołądek. W myśl tej zasady, na pierwszą randkę aktor zaprosił koleżankę do chińskiej knajpy. A w pracy, podrzucał wybrance kulinarne prezenty.
- Justyna nie była kobietą, którą można łatwo zdobyć - wspomina E. Kamiński. - Wszystko zaczęło się bardzo tajemniczo: były poziomki, kwiaty i anonimowe liściki zostawiane w garderobie…
Artysta zamienił się też w trubadura. I urządzał dla wybranki nocne koncerty. Po spektaklu przyjeżdżał pod jej blok i śpiewał tak, że z okiem wyglądali wszyscy sąsiedzi - którym nie dawał spać. Dziś wspomina ze śmiechem:
- To była klasyka: balkon, pierwsze piętro - i bordowe róże. A ja śpiewałem romanse na trzepaku!
Najważniejszy był jednak podarunek… na czterech łapach. Aktor dał ukochanej małego pieska - i właśnie tym gestem ostatecznie zdobył jej serce.
- Kupiłem takiego małego wilczka, owczarka alzackiego, taką kulkę… Przyniosłem go jej i mówię: "Masz pieska. On się nazywa Czwartek, bo dzisiaj jest czwartek." "Ojej, jaki śliczny! Już go kocham… Tylko, gdzie ja go będę trzymała?" "Trzymaj u mnie w domu!". I przyjeżdżała do mnie odwiedzać pieska - opowiada gwiazdor w jednym z telewizyjnych show.
Emilian Kamiński i Justyna Sieńczyłło są małżeństwem już ponad 18 lat… A jak dalej potoczą się losy Krystyny i Wojciecha? O tym przekonacie się tylko oglądając kolejne odcinki!