W tym roku po raz pierwszy organizujemy świąteczny obiad w naszym domu. Przyjdą między innymi moi i Marcina rodzice, będzie piękna choinka, tradycyjne potrawy na stole i rozpakowywanie prezentów, gdy na niebie zaświeci pierwsza gwiazdka. Wszystko robimy pod kątem naszego synka. Chcemy, żeby Adaś - tak jak my, kiedy byliśmy dziećmi - poczuł atmosferę Bożego Narodzenia.

Pewnie nie będzie wielu prezentów pod choinką, bo wychodzimy z założenia, że lepiej zrobić jeden, ale konkretny, niż kilka drobnych. Dlatego składamy się i kupujemy prezenty zbiorowe.

Na szczęście mam w rodzinie dużo kobiet, które świetnie radzą sobie w kuchni. Dzięki nim ciężar gotowania nie spadnie tylko na moje barki. Coś zrobi mama, coś teściowa i ciocia, a ja dostanę od nich jakieś zlecenie. Jestem najlepsza w sprzątaniu ze świątecznego stołu, ale wzniosę się na wyżyny moich możliwości kulinarnych i przygotuję coś pysznego! Na pewno upiekę pierniczki, bo mam przy tym bardzo dużo dobrej zabawy. Zawsze asystuje mi Adaś; mamy różne foremki i razem pichcimy. Polewamy lukrem, obsypujemy perełkami i dekorujemy innymi dodatkami. Nie wieszamy naszych wypieków na choinkę, bo mamy w rodzinie za dużo łasuchów i wszystkie zniknęłyby w mig. Schowamy pierniczki do dużego pudła, żeby mieć na nie oko (śmiech).