- Każdego roku ustawiamy żłóbek. Mam go od lat i przez to jest dość oryginalny. Są w nim różne zwierzęta, które gdzieś przez lata przywędrowały. Jest rodzina myszki - kiedyś ulubione zabawki mojej córeczki, są koniki, nawet figurki z klocków Lego. Jest oczywiście i Pan Jezusek, mocno już obtłuczony i Maryja, niegdyś cudem uratowana z pyska naszego psa, który lubił sobie "pożyczać" jakąś figurkę - zdradza aktorka na łamach pisma "Kobieta i życie".
- Rytuałem jest też ubieranie choinki. Zawsze musi być żywa. Kupuję drzewko w donicy, by po świętach przesadzić je do ogrodu. Wiszą na niej bombki i łańcuchy, robione jeszcze przez Inkę w przedszkolu, słoneczka z pozaginanymi promykami. Taka choinka sentymentalna - dodaje gwiazda.
A co ze świątecznymi prezentami? Okazuje się, że Małgorzata Pieńkowska zaczyna je kupować już na wiosnę!
- Wtedy robię pierwsze podarunki, które chowam skrzętnie do szuflad i szaf. Czasem kupuję je tuż po Nowym Roku! - rzuca ze śmiechem aktorka. - Bo lubię, żeby święta były obfite. Ale nie w jakieś drogie prezenty. Zawsze kupujemy sobie masę drobiazgów: książkę, zakładkę do niej, małą lampkę do nocnego czytania…