Zobaczyliśmy Wielki Kanion, byliśmy w Dolinie Śmierci. Pojechaliśmy też do Los Angeles, miasta aniołów - zdradza aktorka w wywiadzie dla gazety „Polska. Dziennik Bałtycki”.

- Chodziłam po słynnej Alei Gwiazd i zastanawiałam się, jak można w takim mieście normalnie żyć. Wydawało mi się, że tam życie toczy się w jakichś dekoracjach filmowych. Że to wszystko nie jest prawdziwe, tylko na chwilę postawione i że zaraz ktoś przyjdzie i to rozbierze - dodaje gwiazda. - Nie dziwię się, że teraz tak dużo amerykańskich gwiazd ucieka stamtąd do Europy, szukając azylu. Europa jest o wiele czarowniejsza i przytulniejsza…

A już we wrześniu, zaraz po ślubie, Małgorzata Kożuchowska „wyskoczyła” na chwilę, znowu za ocean, ale tym razem aż do Chin. Gwiazda „M jak Miłość” przez pięć dni kibicowała Polakom na paraolimpiadzie.

- Zaprosiła mnie ambasada polska w Pekinie. Śpiewałam tam dla naszych sportowców, paraolimpijczyków. Oglądałam też zawody. Byłam świadkiem zwycięstwa naszej pływaczki Kasi. Odśpiewaliśmy razem „Mazurka Dąbrowskiego”. Niezwykłe uczucie… - wyznaje aktorka. - Byłam urzeczona tymi sportowcami! Tym, w jaki piękny sposób pokonują swoje słabości…Wysłałabym na taką olimpiadę wielu zdrowych, niezadowolonych ze swojego życia, żeby się nauczyli od tych ludzi uciekać przed malkontenctwem! - dodaje aktorka.