Czy mimo upływu lat
ludzie pamiętają twoją rolę w filmie „W pustyni i w puszczy”?
„W pustyni i w puszczy” to ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza,
która jest lekturą szkolną. Kolejne pokolenia uczniów oglądają ten
film, dzięki czemu cały czas funkcjonuje w świadomości Polaków. Nie
jestem rozpoznawana na ulicy, bo grałam w nim jako dziewczynka, ale ta
rola jest obecna w moim życiu. Wiele osób, także dziennikarze, pytają
bądź odnoszą się do niej. Trudno się temu dziwić, bo dotychczas to moja
jedyna rola na wielkim ekranie.
Twój dorobek poszerzył
się właśnie o rolę w „M jak miłość”, najpopularniejszym polskim
serialu. To dla ciebie wspaniała okazja, żeby przypomnieć się widzom.
Bardzo się cieszę, że gram w serialu, który ma rzeszę oddanych fanów i
od lat jest bardzo popularny. Gdy otrzymałam tę rolę, obejrzałam kilka
odcinków, żeby go lepiej poznać i wdrożyć się w ten świat. „M jak
miłość” jest realizowane na bardzo dobrym poziomie, wątki są
niebanalne, a postaci wielowymiarowe.
To moja pierwsza rola filmowa od czasu „W pustyni i w puszczy”. Dopiero
uczę się pracy przed kamerą, a na planie „M jak miłość” mam świetny
trening. Bardzo to doceniam, ponieważ zdaję sobie sprawę, że niewielu
młodych aktorów ma taką możliwość. Początki w tym zawodzie są zazwyczaj
bardzo trudne.
Jakie zamiary ma twoja
bohaterka?
Widzowie poznali Kalinę w trudnym dla niej momencie życia. Niedawno
przejęła rodzinny interes – firmę transportową dziadka, który jest
poważnie chory. Musi się o niego troszczyć i jednocześnie przechodzi
przyspieszony kurs prowadzenia biznesu. Do tego ma problem z opiekunką
dziadka, która jej bardzo pomaga.
Co to za problem?
Katia (Joanna Jarmołowicz – przyp. aut.) uciekła z Gruzji, bo nie
chciała wyjść za mąż za narzeczonego, którego wybrali jej rodzice. Moja
bohaterka będzie walczyć, by została w Polsce i nadal opiekowała się
jej dziadkiem. Być może poczynania Kaliny są nieporadne, być może
skomplikuje życie innym ludziom, ale wierzę w szczerość jej intencji.
Ona po prostu chce pomóc swoim bliskim; tak myślę o tej postaci. Jeśli
jeszcze daje się lubić, wolę skupić się na jej pozytywnych cechach.
Jako aktorka nie oceniam Kaliny, tylko staram się ją usprawiedliwić.
Jaką rolę twoja bohaterka
odegra w życiu Pawła Zduńskiego?
Kalina wykorzysta kłopoty finansowe Pawła (Rafał Mroczek - przyp.
aut.). Namówi go - w zamian za pewną sumę pieniędzy - na ślub z Katią,
który ma uchronić ją przed powrotem do Gruzji. Nie znam jeszcze
szczegółów tego wątku, ale może być niebezpiecznie, zwłaszcza dla
Pawła...
Skończyłaś już wydział
aktorski Łódzkiej Filmówki?
Rok temu w czerwcu zagrałam spektakl dyplomowy i to był koniec mojej
edukacji. Napisałam już i złożyłam w dziekanacie pracę magisterską.
Niedługo będę miała obronę i oficjalnie zostanę magistrem sztuki.
Miałam ciekawy temat, pisałam o terapeutycznym wymiarze dokumentu
osobistego.
W jakich dziedzinach
sztuki, oprócz aktorstwa, się realizujesz?
Lubię pisać, fascynuje mnie muzyka i taniec, ale największym środkiem
relaksacyjnym jest dla mnie ceramika. Przez większość roku trudno mi
znaleźć czas na tę pasję, bo przemieszczam się między różnymi miastami,
gdzie gram spektakle, ale w wakacje, gdy mam wolne, oddaję się jej
całkowicie. Od wielu lat jeżdżę z rodziną w Beskid Niski, bo uwielbiamy
konie huculskie, które są tam hodowane. Moi rodzice (Ewa i Henryk Sawka
– przyp. aut.) postanowili jakiś czas temu postawić w tej okolicy
chatę, która pięknie wpisuje się w charakter gór. To moja oaza - mam
konie, glinę i koło; wszystko się zgadza.
W jakich spektaklach
można cię obejrzeć?
Gram gościnnie w Teatrze Współczesnym w moim rodzinnym Szczecinie.
Dostałam zaproszenie od pani Anny Augustynowicz do udziału w spektaklu
„Pijani”; premiera odbyła się dwa miesiące temu. Gram również w Łodzi w
dwuosobowej sztuce „Wywiad” z Pawłem Ciołkoszem w reżyserii Waldemara
Zawodzińskiego, którą wyprodukowała Fundacja Kamila Maćkowiaka. Z kolei
w Katowicach, w Teatrze Żelaznym, można mnie zobaczyć w trzyosobowej
dramacie „Jabłko”. Niedawno Artur Barciś otrzymał Złotą Maskę za
reżyserię tego spektaklu. Cieszę się, że mam szansę występować na
scenie. Zawsze myślałam, że zwiążę się z pracą przed kamerą, a teatr
odkryłam dopiero w szkole.
Postanowiłaś zostać
aktorką po roli w filmie w „W pustyni i w puszczy”?
Miałam wtedy osiem lat, w tym wieku nie ma się poważnych planów. Bardzo
miło wspominam „W pustyni i w puszczy”, mam sentyment do tamtych czasów
i tej przygody. Aktorstwo od zawsze wiąże się u mnie z ciepłym
uczuciem. Gdy skończyłam liceum, poszłam na Uniwersytet Warszawski na
kierunek Stosowanych Nauk Społecznych. Po ukończeniu tych studiów
myślałam o dziennikarstwie, interesowała mnie antropologia kulturowa,
ale ostatecznie postanowiłam zdawać na wydział aktorski.
To był dobry wybór?
Nauka na wydziale aktorskim to intensywny okres, który dużo weryfikuje.
Studenci poznają się z wielu stron, z jakich wcześniej się nie znali.
Dopiero gdy ukończyłam szkołę i zaczęłam pracować jako świadoma
artystka, zrozumiałam, że to jest to, co chcę robić w życiu. Jestem
pewna, że dokonałam dobrego wyboru.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski