Czy Paweł, którego grasz
w „M jak miłość”, przeżywa obecnie największy kryzys w życiu?
Myślę, że tak, chociaż wcześniej wiele razy mierzył się z różnymi
problemami. To już drugi rozwód w jego życiu, a jest przecież młodym
człowiekiem. Nie ma szczęścia do stałych związków. Rozstanie z Alą
(Olga Frycz – przyp. aut.) odcisnęło piętno na jego psychice,
szczególne że w grę wchodzi jeszcze dziecko. Mimo że Basia (Gabriela
Raczyńska – przyp. aut.) nie jest biologiczną córką Pawła, łączy go z
nią silna więź, można powiedzieć przyjacielska. Choć to młoda
dziewczynka, rozumie że błąd popełniała jej mama i stoi po stronie
mojego bohatera.
Problemy z alkoholem,
agresja, piętrzące się problemy. Przykro patrzeć na Pawła w takiej
marnej kondycji...
Przeżył załamanie i jakoś musiał odreagować. Niestety zaczął sięgać po
alkohol. Jedni uciekają w tę stronę, inni szukają pomocy u bliskich,
poszukują celu w życiu. Paweł nie udźwignął rozstania z Alą. Na razie
jego jedynym celem jest odizolowanie się od całego świata i przeżywanie
wewnętrznych katuszy. To nie jest dobra droga, ale taką
wybrał.
Na szczęście może liczyć
na wsparcie brata, bratowej i Julki, która jest jego aniołem stróżem i
z całych sił stara się mu pomóc.
Chyba tylko widzowie mają wrażenie, że Julka (Joanna Kuberska – przyp.
aut.) jest aniołem stróżem Pawła (śmiech). On postrzega ją inaczej, jej
działania są mu nie na rękę. Będzie chciał się jej jak najszybciej
pozbyć. Mówię o tym, co jest teraz. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Paweł i Julka zostaną
parą?
Często sami scenarzyści nie wiedzą z dużym wyprzedzeniem, co wydarzy
się w przyszłości. Obserwują, co dzieje się w serialu, jak w
poszczególnych wątkach odnajdują się aktorzy i szukają najlepszych
rozwiązań, które przykują uwagę widzów. Tak się składa, że mój bohater
nie może zaznać spokoju i szczęścia w dłuższej perspektywie. Dzięki
temu jest dużo ciekawszy. Cieszy mnie, jeśli w scenach jest dużo emocji
i coś do przekazania. To lepsze, niż grać zwykłe międzyludzkie
sytuacje, które spotykają codziennie każdego z nas.
W końcu w życiu Pawła
musi wyjść słońce.
Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Przez siedemnaście lat w życiu
każdego człowieka wiele się zmienia. Paweł nie jest wyjątkiem; miał
różne perypetie. Dzisiaj jest w dołku, przyszedł dla niego trudny czas,
ale gdy spojrzy przed siebie, zobaczy górę, na którą będzie musiał się
wdrapać. Mam nadzieję, że wyjdzie obronną ręką z tego, co się teraz
dzieje.
Ponad rok temu po raz
pierwszy zostałeś tatą. Czy to doświadczenie wzbogaciło cię jako aktora?
Od kiedy zostałem tatą, oglądając filmy i seriale, widzę którzy aktorzy
są rodzicami. Od razu dostrzegam, kto ma, a kto nigdy nie miał kontaktu
z dziećmi. Nie wiem, czy widać moją przemianę w scenach, które gram z
serialową Basią w „M jak miłość”, ale wewnętrznie czuję, że ojcostwo
bardzo mnie wzbogaciło.
Pożegnaliśmy niedawno
2017 rok. Jak go wspominasz?
Staram się nie analizować szczegółowo kolejnych lat, które upływają.
2017 był rokiem jak wiele innych z jedną różnicą. Spędziłem go z moją
dorastającą córcią. Móc ją obserwować to przyjemność i wspaniała
przygoda.
A co czeka cię w tym
roku? Masz jakieś plany?
Nie przedstawię ci żadnych konkretnych planów na ten rok, bo ich nie
mam. Lata temu przestałem o północy w Sylwestra rozpisywać założenia na
następne dwanaście miesięcy. To nie dla mnie, nie potrzebuję tego. W
styczniu czeka mnie śnieg i narty, a później zobaczymy. Wychodzę z
założenia, że życie można zmienić każdego dnia. Codziennie możemy
stawiać przed sobą nowe cele i wyzwania, nie potrzebujemy do tego nocy
sylwestrowej. Na pewno będę pielęgnował moje hobby sportowe. Nie
odpuszczę, bo to mnie nakręca. Zamierzam także nadal brać udział w
akcjach charytatywnych i wspierać różne inicjatywy społeczne.
To się chwali, że
wykorzystujesz popularność do pomagania potrzebującym.
Wielu ludzi uważa, że popularność do czegoś zobowiązuje. Owszem,
jesteśmy na pierwszych stronach gazet, co daje nam narzędzia do
propagowania akcji charytatywnych, ale to nie wszystko. Mnóstwo moich
równolatków robi wspaniałe kariery zawodowe, są inżynierami, lekarzami,
bankierami, przedsiębiorcami. Od nich też można wymagać. Albo się coś
czuje i robi, albo nie; zawód nie ma znaczenia. Mówię o tym nie bez
kozery, bo osiemdziesiąt procent wiadomości, które otrzymuję za
pośrednictwem mediów społecznościowych, czy drogą pocztową, to prośby o
pomoc i wsparcie różnych akcji. Często nasza siła jest przeceniana, nie
mamy takiej mocy, by pomóc wszystkim. Potrzebna jest rozwaga i
równowaga.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski