TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Weronika Rosati - Zduński mi podpadł

. Data publikacji: 2016-02-15

Jedną z moich pasji jest za to taniec i akrobatyka. I do tego mam prawdziwy talent. Bardzo szybko robiłam postępy: w ciągu trzech lat nauczyłam się tyle, ile niektórzy przez dziesięć.

  • Wiem, że w tym roku zaczyna Pani studia w łódzkiej filmówce. Od dawna chciała Pani studiować aktorstwo, czy może to decyzja nagła - na przykład pod wpływem pracy w serialu?
    Oj, na pewno nie nagła! To, że chcę być aktorką, mówiłam rodzicom już gdy miałam ze trzy lub cztery latka. Świata jeszcze nie znałam, ale o aktorstwie marzyłam! A że w domu zawsze słyszałam, żeby robić w życiu to, co podpowiada serce... Gdy podrosłam zaczęłam te marzenia realizować. I rozwinęło się to w prawdziwą pasję.
  • To pewnie, po tylu latach, aktorskie rzemiosło ma już Pani w małym palcu. Czy może praca w serialu jednak czegoś Panią nauczyła?
    Tak naprawdę, dla mnie każdy dzień na planie to nauka! Najważniejsze jest chyba obycie z kamerą. Im częściej się przed nią staje, tym mniej człowiek się denerwuje - a stres przecież bardzo utrudnia granie.
  • Występ w "M jak Miłość" ułatwił Pani zdanie egzaminu na studia?
    Nie mam pojęcia. Ale wiem, że komisja była świadoma tego, że gram w serialu. I że na egzaminie dużo punktów dostałam właśnie za grę przed kamerą...
  • Nie boi się Pani popularności, jaką dało Pani aktorstwo? Tego, że dziennikarze zaczną chodzić za Panią krok w krok, że z prasy dowie się Pani o swoich kolejnych romansach...
    Ja już słyszałam sporo takich informacji! Ale myślę, że tego nie da się uniknąć. Ja po prostu mówię w wywiadach prawdę - i mam nadzieję, że to właśnie napiszą dziennikarze. Zresztą do tego, żeby jakaś plotka się rozeszła, wcale nie trzeba prasy...
  • Skoro już jesteśmy przy romansach: Ania, którą gra Pani w "M. jak Miłość" raczej nie ma szczęścia w miłości. Paweł traktuje ją właściwie jak "towar zastępczy" - podoba mu się, bo nie ma Teresy...
    Myślę, że Ania jest po prostu za bardzo beztroska. I tak młodzieńczo naiwna... Jeszcze nie do końca zna życie. O Pawle nie wie nic, ale mimo wszystko od razu bardzo się angażuje: zakochuje się w nim bez pamięci...
  • Więc co by jej Pani doradziła? Zerwać, zapomnieć, zemścić się na niewiernym?
    Ja bym sobie dała spokój! Do miłości się nikogo nie zmusi. Jak facet nie wróci, to trzeba to po prostu jakoś przeżyć...
  • Głos doświadczenia? Była Pani kiedyś nieszczęśliwie zakochana?
    Hm... Można powiedzieć, że tak.
  • Zduński to według Ani chłopak idealny. Pani też mógłby się spodobać ktoś podobny?
    Mój prawdziwy chłopak jest zupełnym przeciwieństwem Zduńskiego! Ale w serialowym Pawle podoba mi się to, że jest bardzo opiekuńczy. No i potrafi rozmawiać z kobietami: umie dziewczynie okazać, że ją adoruje... Za to nie podoba mi się, że Zduński właściwie nie myśli o przyszłości. Nie ma własnych zainteresowań, brakuje mu w życiu jakiegoś celu... Poza tym na pewno Paweł podpadł mi tym, w jaki sposób traktuje Anię!
  • Powiedziała Pani, że o aktorstwie marzyła już jako dziecko. Naprawdę nigdy nie chciała Pani pójść w ślady mamy i projektować mody? Nie odziedziczyła Pani choćby jej talentu do rysunku?
    Oj, nie za bardzo... Jedna z moich nauczycielek powiedziała nawet, że rysuję zupełnie jak Picasso: płasko i niesymetrycznie! Parę kresek i nie wiadomo, co to właściwie miało być! Polityką - po tacie - też się nie interesuję... Jedną z moich pasji jest za to taniec i akrobatyka. I do tego mam prawdziwy talent. Bardzo szybko robiłam postępy: w ciągu trzech lat nauczyłam się tyle, ile niektórzy przez dziesięć. Trenerzy od początku mówili, że mam dobrą budowę ciała. Gdybym zaczęła ćwiczyć wcześniej, mogłabym zająć się sportem na poważnie.
  • Nadal Pani trenuje?


    Niestety, od roku już nie. Jednocześnie szkoła, matura, "M. jak Miłość"... Po prostu nie udało mi się tego wszystkiego połączyć.

  • Córka sławnych rodziców - to w życiu pomaga czy przeszkadza? Nie denerwuje Pani np., że dziennikarze zwykle pytają nie o Pani osiągnięcia, ale o mamę lub tatę?
    Nawet nie zwykle, ale zawsze! Bez wyjątku! Czuję, że zawsze, w jakiś sposób, mi się to wypomina. Ludzie wiedzą, kim są moi rodzice i jestem przez to pod stałą obserwacją. Najłatwiej jest przecież powiedzieć: dostała rolę, bo miała nazwisko. Ale ja myślę, że widowni się w ten sposób nie oszuka...
  • W szkole pewnie też nie było Pani łatwo...
    Odpowiem tak: w ostatnim roku byłam tak zapracowana, że na złośliwości nie zwracałam po prostu uwagi! Zresztą mam grono wypróbowanych przyjaciół i to jest dla mnie najważniejsze.
  • A buntowała się Pani kiedyś przeciwko rodzicom?
    Oczywiście, że tak! Zgodnie z naturą człowieka - i nastolatka - w wieku trzynastu, czternastu lat przechodziłam taki rok buntu... Były oczywiście kłótnie z rodzicami, wieczne niezadowolenie z życia i ogólny bunt przeciwko życiu. Wszystkie typowe objawy dla nastolatki!
  • Wiem, że za kilka dni Pani wyjeżdża - zdradzi Pani czytelnikom gdzie i na ile?
    Do Los Angeles. Będę mieszkać na campusie i przez trzy tygodnie chodzić na kurs angielskiego. Chciałabym zostać tam dłużej, ale mam pracę i za miesiąc muszę wracać...
  • Miesiąc w USA to dla Pani zwykły wyjazd czy podróż marzeń?
    Podróż marzeń, zdecydowanie! W Los Angeles byłam już dwa lata temu: też na kursie angielskiego i dokładnie na tym samym campusie. Teraz tam wracam i czuję, że to właśnie "moje" miejsce na ziemi. Hollywood ma jednak styl - i ja go uwielbiam. Poza tym słońce, plaża, wiecznie piękna pogoda... Nie wyjeżdżam dlatego, że chcę robić tam karierę. Po prostu to miejsce jakoś mnie przyciąga...
  • To prawda, że w Hollywood każdy kelner jest aktorem?
    Prawda! Jeśli chodzi o kelnerów i kelnerki, to w Hollywood są najpiękniejsi ludzie, jakich można zobaczyć: sami aktorzy i modele! Bo, tak naprawdę, wszystko kręci się tam właśnie wokół filmowego biznesu.
  • To jednak trochę smutne, bo przecież z tych kelnerów tylko co dwudziesty albo trzydziesty dostanie kiedyś jakąś większą rolę...
    Nawet wydaje mi się, że mniej. Udaje się może jednej osobie na tysiąc... Ale ja wierzę, że mi się uda!
  • Załóżmy, że wypatrzy Panią w tłumie agent, obieca karierę i powie: "Jesteś piękna, ale idź lepiej do chirurga. Tutaj coś się przytnie, tam kilka centymetrów doda..."
    Nie ma mowy! Znajduję innego agenta!
  • A jeśli dostanie Pani w Hollywood zaproszenie na rozdanie Oskarów? Założy Pani suknię projektu mamy czy wybierze np. Versace?
    Zwykle nie noszę ubrań z kolekcji mamy: nie idę do jej sklepu i nie wybieram sobie sterty ciuchów. Ale na uroczyste okazje zakładam suknie, które mama specjalnie dla mnie projektuje. Ostatnio uszyła mi np. kreację na festiwal w Gdyni, a wcześniej na studniówkę. Ja tylko powiedziałam, że marzę o czymś w stylu Anny Kareniny, a mama wymyśliła gorset i czarną, szeroką długą spódnicę... I suknia, rzeczywiście, jest piękna!
  • Stoi Pani u progu kariery, w jakiej roli widzi się Pani w marzeniach? Na przykład za dziesięć lat...
    Całym sercem: chciałabym grać w dobrych filmach i urodzić dziecko.
  • Tylko jedno? I chłopiec czy dziewczynka?


    W ciągu najbliższych dziesięciu lat, to może na razie tylko jedno! A płeć nie jest przecież ważna. Najważniejsze, żeby dziecko było moje.

  • Ostatnie pytanie: ma Pani jakieś życiowe motto, przesłanie, którym chciałaby się podzielić z czytelnikami - i fanami serialu?
    Nie mam jednego, wielkiego życiowego motta. Ale wierzę w Boga i myślę, że wiele takich głębokich prawd o życiu można znaleźć w Biblii. "O cokolwiek prosicie, wierzcie, że będzie wam dane, a dostaniecie to". Ja w to właśnie ufam. Mój drugi ulubiony cytat, z "Alchemika" Coelho, brzmi zresztą bardzo podobnie: "Jeżeli człowiek czegoś gorąco pragnie, to cały wszechświat potajemnie mu sprzyja".
    Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska
  • Bitwa more
    Jan
    Paweł