Ale teraz jestem szczęśliwy. Zamknąłem pewien etap - udało się!
Jak dokładnie wyglądał jego egzamin?
- Miał kilka etapów. Pierwszy - spektakl dyplomowy - odbył się w kwietniu. Drugi był 6. września - zdradza aktor. - Wtedy przed komisją ZASP-u musieliśmy zaprezentować dwie sceny, w tym jedną z klasyki polskiej, dwa utwory poetyckie, w tym jeden również z klasyki polskiej i fragment prozą. A ostatni etap egzaminu miałem w poniedziałek. Najpierw musiałem zaśpiewać piosenkę, a wieczorem - koło 19-tej - zdać teorię. Wyniki były od razu. Przyjechałem do domu, rozłożyłem dyplom… Ale tak naprawdę, stres zszedł ze mnie dopiero dzień później. I powoli dociera do mnie, że w końcu ten dyplom mam!
Przed kamerami Przemek stanął już kilka lat temu. Dziś jest prawdziwą gwiazdą. Dlaczego więc walczył o dyplom?
- Chciałem go zdobyć dla samego siebie. Coś zacząłem - ucząc się w studium aktorskim przy Teatrze Żydowskim - i chciałem to zakończyć. Ale aktorem to ja jeszcze wcale nie jestem! - śmieje się Przemek. - O tym świadczy doświadczenie, zagrane role… Dyplom to tylko przepustka - do tego, by zacząć prawdziwą przygodę. Teraz wygrywam zdjęcia próbne, występuję w filmach… Ale gdy idę na rozmowę do teatru, od razu pada pytanie o dyplom. A mnie na scenie bardzo zależy.
Dyplom już zdobyty… A co z jego „oblewaniem”?
- Troszkę już świętowałem - zdradza gwiazdor. - Po egzaminie wstąpiłem do Teatru Żydowskiego. Akurat był benefis naszego dyrektora, więc spotkałem wszystkich znajomych. Ludzi, którzy cały czas trzymali za mnie kciuki. Niektórzy nawet partnerowali mi na egzaminach. I… pierwsze toasty zostały wzniesione! Choć bez szaleństw, bo dziś znowu biegnę na plan.
- Ale chcę uczcić dyplom imprezą w większym gronie. Podziękować wszystkim za pomoc. Razem ze mną pracowało w sumie kilkanaście osób - dodaje Przemek. - Ludzie, którzy pomagali mi w interpretacji, w szukaniu tematów, emocji… W dużej mierze, mój egzamin to także ich sukces!